Uśmiechasz się, kiedy cię całuję.
cz. 27
-Co robisz, przecież nigdy nie paliłeś?- mówię z wyrzutem.
-Czymś muszę sobie czas zająć, kiedy ty w najlepsze bawisz się z obcym facetem, który jest na ciebie nieźle napalony- syczy, jest zły.
-Przesadzasz, przecież nie mogę tańczyć tylko z tobą.
-Możesz w ogóle ze mną nie tańczyć, jeśli ci się nie podoba.
-Słyszysz się?
-Doskonale. Kręcą cię młodsi? Już ci się znudził starszy facet?
-Karol.. nie mów tylko, że jesteś zazdrosny?
-Nie lubię się dzielić swoją kobietą.
Dyskusję przerywa nam mama Pauliny. Wybiła północ, czas na oczepiny, jako świadkowa jestem potrzebna na sali. Mam nadzieję, że to chwilowe zawahanie między nami nie wpłynie na dalszą część nocy.
-Wróćmy na salę.
-Nigdzie nie idę, chcesz to idź sama- wzruszam zrezygnowana ramionami. Przecież nie mogę zaniedbać Pauli przez dziecinne nastroje Karola. Wchodzę na salę sama, czekają tylko na mnie. Nadchodzi tradycyjne rzucanie bukietem przez panią młodą, kwiaty lądują w moich dłoniach. Muszkę pana młodego łapie Mateusz. Czuję problemy. Podczas tańca z Mateuszem zauważam Karola w rogu sali, ma grobową minę, a gdyby mógł z oczu ciskałby błyskawice. Błagam, niech ta piosenka się już skończy! Od razu wybiegam z sali, Karol stoi przy aucie.
-To kiedy ślub?- kpi.
-Daj spokój. To tylko zabawa. Poza tym mogłeś iść ze mną.
-Jakoś nie kręcą mnie takie zabawy.
-Karol, o co ci chodzi tak w ogóle?
-O to, że typek się dostawia do ciebie na moich oczach, a ty nazywasz to zabawą! Bawi cię to?! A może ci się podoba?!
-Na pewno nie podoba mi się, że się wobec mnie tak zachowujesz.
-No ty jesteś w porządku jak zwykle, święta Daga. Wsiadaj do auta, jedziemy do domu.
-Nigdzie z tobą nie jadę- łapie mnie za rękę i ściska. Boli. Do moich oczu napływają łzy.- Puszczaj!- próbuję się uwolnić z uścisku, na marne.
-Albo jedziesz teraz ze mną, albo możesz nie wracać do domu- patrzę na niego przerażona, próbuję cokolwiek wyczytać z jego oczu.
-Uspokój się. Nic się nie dzieje złego, ochłoń, wróćmy na salę- staram się załagodzić sytuację, puszcza mnie.
-Jak chcesz, na razie.
-Piłeś alkohol!
-Nie twój interes. Idź, zabaw się z Mateuszkiem, czeka na ciebie przy drzwiach- zamyka drzwi auta i z piskiem opon rusza. Przez kilka minut stoję w jednym miejscu łykając słone łzy. O co mu chodziło, czy naprawdę zrobiłam tak straszną rzecz, że zasłużyłam na takie słowa? W końcu wracam na salę i mam ogromną nadzieję, że Paulina jest na tyle zaaferowana wszystkim, że nie zauważy braku mojego partnera. U barmana zamawiam potrójną porcję shotów, które wypijam jeden po drugim. Mam zamiar dalej świetnie się bawić, czy z Karolem, czy bez niego.
A.