- Idziemy?- zapytał mnie Karol.
- Nigdzie nie idziecie- krzyknął Piotrek- ona jest moja- Karol nie krył zdziwienia, wielkimi oczami spojrzał na mnie w geście zapytania. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Niczyja nie jestem- oburzyłam się jednak.
- Marta, wytłumacz mi co robi ten student pod twoim mieszkaniem.. chyba nie chcesz mi powiedzieć, że..
- Że co?!- wtrącił się Piotrek- że się ze mną spotyka? Spotyka, owszem!
- Marta?
- Karol..- ręce mi opadły, odwróciłam się i chciałam wrócić do mieszkania, w ostatniej chwili złapał mnie Piotrek.
- Wytłumacz nam to teraz- spojrzałam błagalnym wzrokiem na Karola, który stał z mega zdziwioną miną na środku parkingu, błagałam go w myślach, żeby mnie nie wylał z pracy tu i teraz.
- Mogłem się domyślić- zaczął się śmiać, ale był to śmiech szczery i życzliwy. Teraz ja i Piotrek aż otworzyliśmy usta ze zdziwienia- to ja nie będę przeszkadzał, wytłumaczcie to sobie. A my pani Marto widzimy się jutro- nie wiedziałam co myśleć.
- Karol, to znaczy panie Karolu, zwolni mnie pan?- jęknęłam za nim.
- Nie, ale proszę się nie afiszować na uczelni, żeby rektor się nie dowiedział. Niech mu pani wybaczy. Smarkacz zakochany jest.
- Ale..- nic już z tego nie rozumiałam.
- Marta, przecież ja bym mógł być twoim ojcem- spojrzał na mnie chyba z litością- a drinka odbijemy sobie kiedyś indziej- objął mnie lekko ramieniem- a teraz idź do niego, bo biedny spali zaraz wszystkie na raz.
- Ale nie wyrzucisz mnie jutro dycyplinarnie?
- Nie wybaczył bym sobie straty tak dobrego pracownika.
Weszliśmy do mieszkania. Dla mnie było tego za dużo jak na jeden dzień, usiadłam na szafce na buty i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Piotrek chyba nie wiedział co zrobić, ale po chwili uklęknął przede mną i objął. Odciągnął moje ręce od twarzy i teraz on wycierał spływające po moim policzku łzy. Przytuliłam się do niego, a on zaniósł mnie na kanapę i usiadł obok mnie.
- Chyba będę miał przewalone u Węglarczyka, nie? Co ja mówię, on mnie nawet na aule nie wpuści. Odbiłem mu najlepszą dziewczynę w mieście. Biedny mój los- słychać było radość w jego głosie i ja mimowolnie się uśmiechnęłam, mimo to, że po moich policzkach dalej spływały łzy.
- Załatwię to.
- Nie trzeba, ja odejdę. I tak mi się nie podobało, a dostałem ofertę pracy, całkiem obiecującą.
- Co to za praca, gdzie?
- W firmie u mojego taty- tym razem roześmiałam się w głos.
- No, to musiałeś się napracować, żeby dali ci szanse.
- Wystarczy, że ty jesteś ambitna w tym związku- po mału podnosił moją koszulę do góry, namiętnie mnie całując. Zachłanie odwzajemniałam jego pocałunki, jakbym chciała wynagrodzić sobie chwile jego nieobecności, ale nie mogłam sobie darować jednego pytania.
- To jak w końcu z tą Pauliną?
cdn
A:)