mail: [email protected]
To chyba normalne, że czasami chciałabym usłyszeć ciche, ciemne, drżące "tęskniłem, tak cholernie tęskniłem."
Nie poznajesz mnie? Ja także Ciebie nie poznaję.
Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa.
Umrę kiedyś przez Ciebie, z szaleństwa za Tobą, przez samotność obłąkanych zmysłów, ponieważ zaczynam tęsknić nawet przez ubranie i skórę. Łaknę Cię, chcę Cię, potrzebuje Cię, jakbyś był jedynym ratunkiem przed bezmyślnym, okrutnym światem i przed złem najgorszym, mną samą. Pożądam Twojej duszy, serca, każdej myśli, szeptu, słowa, oczu, ust i ciała, nikogo jak Ciebie i tylko Ciebie. Pozwól mi się Tobą zaciągnąć, w jakąś noc ciemną grzeszyć z Tobą, a najlepiej bądź jak długo będziesz mógł, chciał i umiał zrozumieć.
Był niczym narkotyk, nieźle musiała walczyć by się go pozbyć, a on ciągle wracał, jakby na złość.
Kochać i być kochanym, to tak jakby z obu stron grzało nas słońce.
Mieliśmy już za sobą wszelkie powroty i wiedzieliśmy, że się nie wraca ani do tych samych miejsc, ani do tych samych planów. Chyba od tego momentu w człowieku zaczyna się dorosłe życie. Długo nie mogliśmy w to uwierzyć. Nieodwracalność zdarzeń i uczuć jest równie absurdalna jak śmierć, trudno ją zaakceptować. Na szczęście ta wiedza przychodzi na samym końcu: kiedy umiera nam ktoś bliski albo kiedy kończy się miłość. Ale zanim przyjdzie, człowiek próbuje i próbuje, próbuje o wiele dłużej niż to ma sens.
O wielkich zmianach decydują małe epizody.
Dziwnie tak, kiedy na nikim Ci nie zależy. Nie czekasz na żadną wiadomość. Nie myślisz o nikim przed snem. Nie czujesz strachu, że ktoś zniknie.
Wiesz, serce może pęknąć, ale i tak bije dalej.
I gdy przyszło ciemne, zimne popołudnie, uświadomiłam sobie, że nie mam nikogo, nikogo kto mógłby mnie przytulić w smutku, dać swoją bluzę w zimnie. Że potrzebuję kogoś, kto by mnie kochał. Że mimo tych kochanych osób, które mnie otaczają, jestem zupełnie sama.