MOŻNA PYTAĆ KLIK :)
FANPAGE -Kto jeszcze nie kliknął to zapraszam ;**
[email protected] poczta ;)
Kochane termin konkursu przedłużam do piątku 20 września do godziny 22 :) mamy 8 zdjęć aby odbył się konkurs potrzeba jeszcze minimum dwóch więc kto jest zainteresowany nim i chciałby wygrać Pakiet pro zapraszam tu - KONKURS
"Boże od czterolistnej koniczynki. Julka znowu płacze.. Proszę.. Jeszcze trochę.. Daj mi jeszcze trochę czasu.."
Nagle dłoń się poruszyła. Oczy zaczęły się minimalnie otwierać.. Rodzice Huberta byli szczęśliwi. Cud? Zawołali lekarza. Tak, dostał kolejną szansę..
Julka kiedy się o tym dowiedziała była szczęśliwa. Czy Bóg wysłuchał jej modlitw?
Siedziała czekając na Huberta, który udał się do łazienki znajdującej się w jego sali.
- Julka! Zaraz będę gotowy
Gotowy? Ale na co? Hubert wyszedł z łazienki uśmiechając się szeroko.
- To nasza szansa. Rodzice poszli spotkać się z lekarzem. Chodź ze mną - powiedział zakładając kurtkę.
- Ale gdzie?
- Na nasz miesiąc miodowy - krzyknął.
Szli ulicami miasta. Kierowali się w stronę polanki.
- Hubert musimy wracać!
- Popatrz jakie dziś jest piękne niebo. Dokładnie takie jakie lubimy
- Hubert..
- Uspokój się wszystko jest w porządku. Czuje się wspaniale! - powiedział podskakując.
- Kłamiesz.. Wracajmy, proszę Cię!
- Julka nie martw się, chodź zabiorę Cię dokąd tylko chcesz - powiedział łapiąc ukochaną za rękę.
Spędzili ze sobą długi czas śmiejąc się i wygłupiając. Zachowywali się tak jakby Hubert nigdy nie był chory. Jakby nic nigdy nie spowalniało bicie Jego serca..
- Dzisiaj było bardzo fajnie. Kocham Cię - powiedziała przytulając się mocno do Niego.
- Ja Ciebie też
- Powtórzymy to prawda?
- Julka.. - powiedział spuszczając wzrok. - Było nam ze sobą dobrze prawda? Zawsze było. Przepraszam..
Na te słowa Julia natychmiast spojrzała się na chłopaka.
- Nie mogę dotrzymać swojej obietnicy - kontynuował. - Bóg od czterolistnej koniczynki powiedział mi, że już na mnie pora. Muszę dołączyć do Aniołów. Wracajmy..
Nagle po policzku dziewczyny spłynęła gorzka łza.. Jedna, ale wyrażała więcej niż tysiące innych.. Chłopak wyciągnął z kieszeni kartkę. Był to obrazek który zawsze nosił ze sobą, obrazek który narysował będąc jeszcze z dzieckiem, i który dodawał mu wiary.
- Julka wracajmy - powtórzył wstając i pomagając jej wstać.
***
Jednak Hubert miał racje. Na niego była pora. W nocy dostał silnego ataku serca. Rodzice i Julka przyjechali do szpitala jak najszybciej mogli. Odszedł. Zostawił ją. Zostawił z nie spełnionymi planami i marzeniami. Bóg Go zabrał. Rozstali się na zawsze..
Julka nie wytrzymała. Rozpłakała się. Nigdy tak głośno nie płakała. Nigdy jeszcze nie czuła takiego bólu jak tej nocy. Zaczęło brakować jej oddechu. Wybiegła na dach szpitala. Spojrzała się w niebo. Ich niebo, które tak zawsze razem obserwowali. Było błękitne, bardzo błękitne..
To był znak, że odszedł szczęśliwy.
Przestała płakać. Chłodny wiatr otarł jej łzy. Wyciągnęła z kieszeni obrazek od Huberta. Było tam niebo wraz ze słońcem, Oni szczęśliwi i przyklejona czterolistna koniczynka. Julka uśmiechnęła się. Szczerze uśmiechnęła. Może to wydawać się dziwne, że się uśmiecha w chwili kiedy umarła najważniejsza osoba w jej życiu, lecz ona tak nie uważała. Wiedziała, że odszedł szczęśliwy. Że nie przestanie jej nigdy kochać. Przecież tak naprawdę nie odszedł. Żyje wciąż w niej, w jej sercu, w umyśle, w powietrzu, w niebie.. Żyje we wszystkim co ją otaczało i wiedziała, że zostanie już tak na zawsze. Kiedyś się spotkają, i będą już zawsze razem.. W lepszym świecie, kochając się jeszcze bardziej.