Taaak, to będzie mało oryginalna notka, ale każdy ma prawo do trochę powakacyjnego smutku.
Niestety nadszedł najmniej entuzjastyczny moment w życiu ucznia zdającego tzw. Egzamin dojrzałości. Co gorsze mam wrażenie, że te siedem miesięcy będą najbardziej pesymistyczne jakie przeżyje. Może nie powinnam się tak nastawiać...??? cóż siła wyższa.
Przeraża mnie to, że już odczuwam tą swoją maturalną bezradność i niewiedzę.
Czuję się okropnie. Poza tym tęsssknie piekielnie za moim ukochanym "greckim" towarzystwem. Moi gówniarze przecudowni. Bez nich czuję się tak piekielnie samotnie, cholernie zagubiona i wszyscy ludzie wydają mi się tak obcy pomimo tego, że znam ich ładnych parę lat. W ogóle mam wrażenie, że żyję w innym świecie, swoim, prywatnym świecie. Jakoś nie potrafię zaaklimatyzować się po wakacjach. Ciężko mi kurde! Wszystko jest jakieś dziwne, a może to tylko ze mną jest coś nie teges???... nie mam pojęcia.