nie mam kiedy tutaj pisać, znaczy prawdę mówiąc to nie mam co pisać.
doczekałam się w końcu mojego upragnionego dnia! w końcu jest piątek, 14 luty, tydzień "wolnego".
ostatni weekend z moją pracą, którą serio uwielbiałam. uwielbiałam ludzi, atmosfere, klientów, jedzenie .. wszystko tam uwielbiałam.
wczoraj był dziwny dzień, bardzo strasznie się popsuło w domu. ale mówi się trudno. poszłam odreagować do Filipa, obejrzeliśmy MAMA, potem coś tam jeszcze i tyle. w nocy byłam tak chora, jak nigdy, rano już wyzdrowiałam. aktualnie jestem zdrowa, ale już czuję że znowu choruje.
idę po herbate (uzależniłam się.), po coś słodkiego i do godziny 17 nie będe robić nic.
;)