Chyba juz powoli przywyklam do obecnego stanu zycia i trudno mi sie zmienic. Zle mi z tym. Zmienilam sie juz wystarczajaco duzo i demony przeszlosci tak czesto powracaja, ja ich tak cholernie nie chce. Gdzie jest Bog? Gdzie jest sprawiedliwosc? jakakolwiek rownowaga w swiecie? Wystarczy jedna rzecz i powracam do przeszlosci i tego calego syfu, ja ledwo utrzymuje sie na powierzchni. Nie wiem, moze po prostu musi byc tak ciezko zeby pozniej bylo dobrze, ale jestem na skraju wyczerpania. Mam motywacje. Mam. Najlepszy na swiecie. Tylko dzieki niemu ciagne to wszystko, nawet nie ma pojecia ile mu zawdzieczam. Ucze sie wiekszosci rzeczy od nowa, potrzebuje kogos obok ciagle. Z drugiej strony wole byc samotnikiem. Nie, ja pragne tylko jednej osoby. Co najlepsze, mam ja.
zastanawiam sie czy ja i D. przestaniemy kiedykolwiek miec konflikty z prawem
Tak mysle.. ja chce byc wystarczajaco dobra. Wszystko powolutku. Poczekajcie, ja dam rade.
chcialabym tylko poczuc sie potrzebna, wazna