Zawsze taka poukładana i odpowiedzialna ... Robiła to, co do Niej należało, co było słuszne i właściwe ... Choć mocno stąpała po ziemi kochała marzyć ... Jej marzenia nie były wygórowane ... były raczej zwyczajne, ale to były Jej marzenia - coś, co zrodziło się w Jej głowie i do czego dążyła, czego mocno pragnęła, co na swój sposób było Jej motorem działania, co żyło razem z Nią i nic nie kosztowało, a przede wszystkim było piękne samo w sobie ...
Przez lata pielęgnowała te marzenia - żyła nimi ... Doskonale wiedziała co chce osiągnąć i kiedy, jednak wraz z upływem czasu coś się stało ... Zaczęła żyć intensywniej, myśleć bardziej o sobie i spostrzegać własne potrzeby, a nie tylko potrzeby innych ... Jej poukładany, "bezpieczny" świat przestawał być już taki poukładany i "bezpieczny" ... W Jej głowie toczyła się wojna, a Ona długo nie mogła pogodzić się z zaistniałymi zmianami i z faktem, że to co się stało jest jak najbardziej w porządku, że dojrzała i że nie zawsze wszystko jest na zawsze ... Najbardziej bolały Ją Jej własne marzenia ... marzenia, które niegdyś tak bardzo kochała, a które zdaje się, że zmieniły kierunek ... Niejednokrotnie poddawała analizie poszczególne lata swojego życia, szukała popełnionych przez siebie błędów, czy też powodów, które mogły wpłynąć na zmianę Jej zapatrywań ... aż w końcu zatrzymała się na pytaniu:
Czy to marzenia się zmieniają, czy to my - ludzie z nich rezygnujemy ...?
http://hubert240.wrzuta.pl/audio/6cWIcrCE7Wr/