Znów nastały te dni, jak co roku, kiedy nabieram nieodpartej ochoty na krótką wycieczkę do Cieszyna albo Krakowa i z niecierpliwością oczekuję wakacji i Ustronia. Mówią, że rutyna zabija, mnie trzyma przy życiu.
W szkole prześmieszne sytuacje, pierwszy raz jestem w grupie, w której tak bardzo szaleją emocje, o ile we wcześniejszych klasach większość osób darzyłam szeroko pojętą obojętnością, o tyle teraz wszyscy się nienawidzą albo kochają, a i to zmienia się diametralnie w przeciągu kilku chwil. Niesamowite, jak po kilku latach różnych doświadczeń wciąż nie potrafię należycie określić kogo powinnam obdarzyć zaufaniem. Okazuje się, że osoby, którym chce się pomóc, które darzy się jakąkolwiek początkową formą przyjaźni, zawodzą w tak absurdalnych kwestiach, że nie wiadomo co zrobić, powiedzieć, ma się tylko ochotę usiąść i zastanawiać nad niedorzecznością tychże. Cóż, trudno, po raz kolejny, ktoś okazał być się kimś niewartym jakichkolwiek starań, dla mnie to już żadna strata. Nie szukam posłuchu u całego tego kółeczka, choć niektórym się wydaje, że takie naigrywania i ploteczki to nadzwyczajna fascynacja ich osóbkami - otóż to tylko jeden z wielu powodów do sardonicznego uśmieszku, który tak lubimy!
Wiosna coraz bliżej, ostre słońce cieszy mnie nawet mimo przejmującego chłodu i zawalonych zatok. Zaczniemy nowy sezon murkowania, nareszcie, to wstyd po prostu wychodzić tak rzadko, wstyd i hańba. Czasem mam wrażenie, że obie nie pamiętamy wakacyjnych obietnic sprzed dwóch lat, może to tylko nasze leniwe dupska, nie wiem czy już cierpieć, czy może dopiero za chwilę, a pewnie znów tylko mi się wydaje.
Odkupię chętnie dużo silnej woli.
The whole world is watching when you rise. The whole world is beating for you right now. Your whole life is flashing before your eyes.