nie powinnam się nazywać jego przyjaciółką bo tak naprawdę gdybym nią była nie pozwoliłabym na to by popełnił samobójstwo . jaka była ze mnie przyjaciółka skoro dałam mu odejść i zaprzepaścić szansę na życie które miał całe przed sobą . nie doznał jego piękna i to mnie najbardziej boli . byłam przy nim niemal , że ciągle . wysłuchiwałam jego żali i tego co leżało mu na sercu a nie potrafiłam mu pomóc - ba , ja nawet nie myślałam co zamierza . gdybym dała radę mu pomóc dziś byłby tu , może by cierpiał albo i uśmiechał ale byłby . nie wybaczę sobie tego jak postąpiłam . prawdziwy przyjaciel stanie na głowie by pomóc drugiemu a ja nie zrobiłam nic . nienawidzę siebie , brzydzę się sobą . z każdym dniem jego nieobecność boli coraz bardziej .
nigdy nie myślałam , że będę szczęśliwa z chłopakiem którego jeszcze niedawno mijałam na ulicy bez słowa , trącając koleżankę i pytając co to za ciacho . z czasem zaprzyjaźniłam się z pewną dziewczyną , pamiętam jak dziś kiedy pierwszy raz poszłam do jej domu a niespodziewanie on wszedł do kuchni jak zwykle przygryzając dolną wargę . nie miałam pojęcia , że to jej brat . tego dnia wszystko się zaczęło , stał z resztą braci pod ścianą nie spuszczając ze mnie wzroku , to wtedy mu wpadłam w oko a jego serce zdobyłam dopiero po sześciu miesiącach , nie było łatwo , nie zliczę ile razy przez niego płakałam , ile razy byłam w totalnej rozsypce . miał cholernie ciężki charakter , ciężko nam było się dogadać i momentami już odpuszczałam twierdząc , że to nie ma sensu . ale on walczył , walczył do samego końca.. zdobył to czego chciał . dostał moje serce w całości , takie tam pokaleczone i poklejone plastrami
robiłam zadanie z matmy, siedział na przeciwko mnie podparty jedną ręką kontrolując każdy mój ruch. uniosłam wzrok do góry i lekko się uśmiechnęłam. - co? - zapytałam wracając do poprzedniego zajęcia. - lubię na Ciebie patrzeć. - wzruszył ramionami. milczałam, skupiona na zadaniu. - tak sobie myślę teraz, że nie mogłem lepiej trafić. pierwszy raz tak naprawdę zakochałem się do takiego stopnia. może to nie jest odpowiedni temat ale wcześniej traktowałem dziewczyny jak zabawki. żadna tak naprawdę mi nie pasowała. do czasu.. popatrz ile już razem jesteśmy a uczucie do Ciebie zwiększa się z każdym dniem. - mówił wpatrując się we mnie. spojrzałam na niego uśmiechając się. - jak pierwszy raz Cię zobaczyłem od razu wiedziałem, że muszę coś zrobić. to było zakochanie od pierwszego wejrzenia, oczarowałaś mnie swoją urodą a później? nie dowierzałem, że trafiłem na dziewczynę z tak cudownym charakterem. - uśmiechnął się lekko i podchodząc do mnie musnął moje wargi.
od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy , od dzisiaj zero słodyczy.. O PRINCESSA JAK FAJNIE
pamiętam dokładnie dzień w którym zrobiłam borutę na osiedlu przyjaciela. pijana i kompletnie nie panująca nad sobą, darłam się co mi leży na sercu. to było dzień po naszym rozstaniu. później przyjebałam butelką w ławkę i przypadkowa dziewczyna została pokaleczona szkłem. zaczepiałam każdego przechodzącego obok mnie aż w końcu dostałam zasłużony wpierdol. nikt nie potrafił mnie opanować, kolegą podszedł i z całej siły pchnął mnie na ławkę wydzierając się przy tym. wtedy zza pleców ziomka wyłoniła się jego sylwetka, przykucną przede mną i zaczął ze mną spokojnie rozmawiać. po chwili biorąc mnie za rękę zaprowadził do domu. wtedy coś jakby we mnie pękło. gdyby tego dnia kazał mi skoczyć z wieżowca bez wahania zrobiłabym to.
siedzieliśmy ekipą w jakimś klubie. podszedł do nas koleś z którym kiedyś nieźle miałam na pieńku. - proszę, jest moja ukochana dziewczyna. - rzucił w moim kierunku z głupim uśmieszkiem. - pierdol się. - syknęłam. przyjaciel zacisnął mi mocno ręce świadomy tego, że zaraz coś rozpierdole. - jak zwykle wyszczekana. jak tam po śmierci tego twojego najlepszego przyjaciela? zajebał się, jednak nie byłaś dla niego ważna skoro o tobie nie pomyślał. - zaśmiał się głośno. wyrwałam się z uścisku przyjaciela i rozjebałam kufel. - może kiedyś zrozumiesz jak to jest mieć przyjaciela i stracić go. zresztą i tak by cię to nie ruszyło, przecież ty nie masz uczuć. ale z całego serca życzę ci tego żebyś skończył na dnie. - powiedziałam spokojnie wychodząc ze łzami w oczach.
nie potrafię się skupić na żadnej czynności , nie potrafię sobie zrobić herbaty bez rozlania wody na cały blat , zjedzenie głupiej zupy zajmuje mi półtorej godziny , żeby się ze mną dogadać trzeba mnie trącać i krzyczeć bo po prostu nie słyszę , nie dam rady opisać na smsa bo ciągle piszę nie na temat i nie do tej osoby do której chciałam , nie potrafię przestać o nim myśleć , nie umiem zapanować nad sobą ani nad tym uczuciem , nie wiem jak nazwać stan w którym obecnie jestem . chyba zakochałam się w chłopaku którego jedynie znam imię .
siedział na przeciwko mnie rozwalony na krześle , unosiłam co chwilę wzrok zerkając na niego ukradkiem , on robił dokładnie to samo . zerkaliśmy na siebie co najmniej raz na pięć sekund . wpatrzyłam się w jego czarne adidasy , po chwili skupiłam uwagę na przetartych spodniach na kolanie aż w końcu doszłam do jego oczu tak kurewsko niebieskich . uśmiechnął się a ja odwzajemniłam ten uśmiech . z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcaliśmy , dłuższe głębsze spojrzenia , szerokie uśmiechy . ale za chuja nie potrafiliśmy zagadać , żadne z nas nie miało odwagi na ten ruch . teraz siedzę tu sama w czterech ścianach a w głowie zamiast swojego chłopaka mam właśnie tamtego . nie potrafię nazwać tego uczucia . nie wiem czy można to nazwać zakochaniem od pierwszego wejrzenia czy może zauroczeniem które przejdzie po tygodniu . jak mogłam się zakochać w chłopaku którego zupełnie nie znam? nie wiem kim jest ani jaki jest. ale cholernie mi go brakuje.