w kilku słowach (tak, ja znowu w biegu... )
wyjazd : udany, moje relacje z chłopakiem odzyły, kilka spraw nas zbliżyło i jest duuużo lepiej. W czw pojechałam do niego na duzych obcasach i w spodnicy(ja!!!) - oszalał ;)
slub/wesele : po porannej kłótni ja byłam troche zrezygnowana, ale potem sie udało.. duzo jadłam, duzo piłam i duzo tanczyłam;) jestem mistrzem ;)
życie : wszystko jest rozpadło. wszystko. znowu mam piekło w domu, a ja juz wiecej nie chce w tym tkwić. Kiedys chlopak poradzil mi zebym rzuciła te studia i sie przeniosla do niego - wtedy powiedziałam, że nie chce tracic roku, a wczoraj że wole stracić rok niż trzy zyjąc tu.
Zarejestrowałam się na nową uczelnie, porównując progi punktowe z matur itd, w zeszłym roku prog był na 32 punkty, ja mam 64.. myślicie , że mam szansę sie dostać? Narazie nie wpłacam jeszcze oplaty rekrutacyjnej, chce to przemysleć..
Proszę, powiedzcie co o tym myślicie.. zalety są takie : bede mieszkac z moim chłopakiem<3 , usamodzielnie sie i nie bede musiała dluzej walczyc z rodzicami, a wady to rok w plecy (bo przeciez już studiuje gdzie indziej a nie mogę się przenieść) samodzielne utrzymanie i fakt, że bede musiała o tym powiedzieć rodzicom.. ale to zostawiam na koniec, jak już sie dostane i podejme decyzje. Myśle, że przez wakacje jestem w stanie zaoszczędzić ok 2 tysięcy bez jakiś konkretnych wyrzeczeń, więc myśle że powinno mi na początek wystarczyć (tzn zanim znajdę pracę).
Myslałam o tym calą noc, fakt jest jeden - boje się!!
lece porobić sciagi na egzamin (nie odpuszczam obecnej sesji mimo wszystko) i zajrzę do was po południu.. :*