c.d.
***
Pozbierali swoje rzeczy i schowali do plecaków, po czym ruszyli wzdłuż polnej ścieżki, którą tutaj przyszli. Fotograf wsadził ręce w kieszenie wytartych dżinsów i wyciągnął pogniecioną już paczkę niebieskich L&Mów. Poczęstował dziewczynę, lecz ta stanowczo odmówiła powtarzając wciąż, że musi dbać o cerę.
- W sumie to nic dziwnego - zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu i włożył papierosa do ust. - Gdybym tak wyglądał to pewnie bym rzucił.
- Przecież świetnie wyglądasz, nie wiem o co ci chodzi? - wypaliła, po czym spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
Rozmowa nie kleiła się zbytnio, więc dziewczyna zajęła się obserwowaniem otaczającej ich przyrody, a było co oglądać - po jednej stronie widniały hektary zielonych lasów, po drugiej zaś rozpościerał się przepiękny widok na centrum miasta, od którego dzieliło ich ładnych paręnaście kilometrów.
- Daleko stąd mieszkasz? - chłopak przerwał w końcu męczącą już ciszę.
Spojrzała na niego nieco podejrzliwie, po czym wskazała na rząd kolorowych wieżowców.
- Tam. W zasadzie to dopiero wprowadzam się do miasta. Nie wiesz przypadkiem jak się tam najszybciej dostać?
Przez moment się zawahał, rozważając propozycję podwiezienia nowej koleżanki, po czym mruknął cicho:
- Autobusem. Najszybciej będzie chyba 512.
- Odprowadzisz mnie na przystanek?
- Jasne.
"Będziesz pluł sobie w brodę przez całe życie ty idioto" - pomyślał. - "Przepuścić taką okazję to tylko ty potrafisz."
W końcu dotarli do głównej ulicy, do najbliższego autobusu mieli 5 minut. On stał i puszczał kółka z dymu, podczas gdy ona najwyraźniej nad czymś się usilnie zastanawiała. W końcu wypaliła:
- Masz chusteczkę?
- Jasne, trzymaj. - wyciągnął paczkę chusteczek, po czym dodał już z uśmiechem: - Chyba nie będziesz za mną płakać, co?
Jednak dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi, grzebiąc pospiesznie w torebce. Autobus już się zbliżał.
- Dzięki. - oddała mu chusteczki i wskoczyła szybko do autobusu. - Jeszcze raz dzięki, do zobaczenia!
Drzwi pojazdu zatrzasnęły się z głuchym łoskotem. "Odjechała. I pewnie już nigdy się nie zobaczymy." - pomyślał, a uśmiech natychmiast spełzł z jego twarzy. Stał tak jeszcze ładnych parę minut, aż zerwał się silny wiatr, strącając popiół z papierosa prosto na jego czystą koszulę.
- Cholera!
Sięgnął do kieszeni po pożyczoną jeszcze przed chwilą paczkę chusteczek i wyciągnął pierwszą z brzegu. Wytarł dokładnie miejsce, w którym pozostał szary, brudny ślad i już miał wyrzucić zużyty kawałek papieru, kiedy właśnie to dostrzegł.
Na chusteczce widniał rząd cyferek.
510698145
Uśmiechnął się do swoich myśli.
"Czyli jednak jeszcze się spotkamy."
***
Koniec.
Komentarze mile widziane.