Zgodnie z obietnicą, dzisiejsza notka będzie moim komentarzem w odpowiedzi na piąty akapit tej notki:
http://www.photoblog.pl/#pamelka3001/78760412/taaak.html
Kiedy rozmawialiśmy o relacjach damsko-męskich u nastolatków, powiedziałem krótko: miłość nie istnieje w naszym wieku, to uczucie, które nami miota to zauroczenie, względnie zakochanie. Zdecydowanie zbyt mocno zgeneralizowałem i spłyciłem temat (notabene z braku czasu na jego odpowiednie rozwinięcie), więc zanim uwiesicie na mnie psy, ukrzyżujecie, ukamieniujecie i wbijecie na pal moją spaloną czaszkę - spieszę czym prędzej z wyjaśnieniami.
Miłość to piekielnie silne i wiążące uczucie, które moim zdaniem w przypadku dwóch obcych sobie osób wymaga mnóstwo czasu, aby w pełni móc się rozwinąć. Nie wierzę w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia, wyjątek tu mogą stanowić rodzice swoich dzieci i względnie inne powiązania rodzinne, ale mowa tutaj już o nieco innym rodzaju miłości. Ile razy spotkaliście się z taką sytuacją u swoich znajomych, może nawet u siebie (ba! ja sam, aż wstyd się przyznać, jestem tego doskonałym przykładem), że po tygodniu/miesiącu znajomości padały magiczne słowa "kocham cię"? Dam sobie odciąć obie ręce i nogi, że większość z Was co najmniej raz. A ile z tych znanych Wam osób nadal tak uważa? Ile wciąż jest ze sobą? Ile w ogóle utrzymuje ze sobą kontakt? Stawiam drugi raz na szali wszystkie moje kończyny (bo bez wątpienia wygrałbym poprzedni zakład), że znacznie mniej niż tyle, ile wcześniej tak twardo zarzekało się, że kocha i nigdy nie opuści.
Jestem również zdania, iż pomimo tego, że ludzie tak bardzo się tego wypierają i chyba trochę wstydzą, to ogromne znaczenie ma dla nas wrażenie wzrokowe. Tutaj już w grę wchodzi nasz własny, jedyny w swoim rodzaju gust. Bo i nie ma ludzi brzydkich, grubych, nieatrakcyjnych. Są tylko tacy, którzy "odpychają" akurat nas, ale nigdy nie można powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że nie ma na świecie takiej osoby, której ta rzekomo brzydka i nieatrakcyjna komuś by nie wpadła w oko. Czytałem kiedyś artykuł na temat feromonów, z którego wynika, że tak naprawdę głównym czynnikiem odpowiadającym za atrakcyjność danej osoby jest jego zapach. I gwoli wyjaśnienia - nie istnieje taki zapach, który spodobałby się całej populacji płci przeciwnej. Cały bajer polega na tym, że na każdego działa coś innego, dlatego też mega przystojny facet może Wam się podobać, kochane dziewczęta, ale nie być dla Was atrakcyjny. Tak samo każdy chłopak pewnie nie raz nie dwa spotkał się z taką sytuacją, że obejrzał się za niesamowicie zgrabną i ponętną laską, ale jego uwagę znacznie bardziej przykuła przeciętna, zupełnie normalna, niczym nie wyróżniająca się dziewczyna. I tutaj założę się o ciężkie pieniądze, że 90% osób postawionych w takiej sytuacji na pytanie "Dlaczego ta normalna, a nie ta seksbomba?" odpowiedziałaby "Bo ma w sobie to coś". No właśnie, to "coś". A najwspanialsze w naturze jest to, że to "coś" może być tym "cosiem" dla mnie i dla Ciebie, ale dla kogoś innego będzie nic nieznaczącym, może nawet niezauważalnym elementem.
Ale ja tu się troszeczkę rozgadałem i odbiegłem od tematu. Pamela, pytasz mnie w jakim wieku możesz spodziewać się miłości. Zapytaj się swojej mamy, w jakim wieku Ona znalazła swoją. A potem zadaj to samo pytanie mojej mamie, mamie koleżanki, mamie kolegi, innym mamom i w ogóle jakimkolwiek innym osobom, które mogą powiedzieć, że już miłość znalazły. Nie jestem jasnowidzem, ale zapewne odpowiedzi będą się wahały od lat 1 do 101. Wniosek jest więc bardzo prosty - nie planuj miłości. Nie czekaj na nią, nie wyznaczaj sobie granic: ani górnych, ani dolnych. Miłość przyjdzie sama, a kiedy? Tego nie wie nikt, dlatego nie można się jej spodziewać. Ktoś z Was pewnie sobie pomyśli, że właśnie zaprzeczyłem samemu sobie, bo przecież sam powiedziałem, że "w naszym wieku miłość nie istnieje". Wracając więc do początku tej notki - nieumyślnie poszufladkowałem wszystkich ludzi, w dodatku w najgłupszy możliwy sposób, bo podzieliłem ich na przedziały wiekowe. Chciałbym jednak częściowo obronić i wyjaśnić moją opinię. Podchodząc do tego problemu z szerszej perspektywy i rozważając każdy przypadek osobno, na pewno znajdą się wyjątki od postawionej przeze mnie hipotezy. Sądzę jednak, że podstawowym i nieodzownym składnikiem do stworzenia miłości potrzebny jest czas. Tak, potrzeba po prostu dużo czasu. Bo czym tak naprawdę w naszym pojęciu jest miłość? Ja ją postrzegam jako uczucie bardzo silnej, nierozerwalnej więzi. Jako uczucie "za i pomimo wszystko", ale nie "w zamian za" i "z tym, ale bez tego". Mówiąc prościej, uważam, że miłość ma prawo zaistnieć wtedy i tylko wtedy, kiedy znamy i jesteśmy świadomi zarówno zalet jak i przede wszystkim wad drugiej osoby, a mimo to nadal pragniemy mieć ją zawsze w pobliżu, a za popełnione błędy nie odwracamy się plecami, ale też nie udajemy, że ich nie ma. A żeby tak dobrze poznać drugą osobę potrzeba - jak już mówiłem - czasu. Jedni potrzebują go więcej, inni mniej, ale bez wątpienia ilość ta będzie się zawierać w pojęciu "dużo".
Pamela pisze również:
"Pytanie czy jej nie przegapimy i czy pozwolimy się jej rozwijac, czy tez po prostu się poddamy i będziemy po prostu trwac."
Tutaj już krótko. Wydaje mi się, że prawdziwej miłości po prostu nie sposób przegapić z bardzo prostej przyczyny - jest to zbyt silne uczucie, by przejść tuż obok niego obojętnie. Możesz się poddać teraz, w tej chwili, ale później znów do tego wrócisz.
Poza tym mam swoją prywatną teorię, z którą nie wszyscy muszą się zgodzić - prawdziwa miłość to miłość odwzajemniona.
Miłość to uczucie obosieczne.
Nie potrafię tego w żaden sensowny i logiczny sposób uargumentować.
Ale czy miłość ma w ogóle cokolwiek wspólnego z rozumem i logiką? :)
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24