nie chce narzekać, ale jest co raz gorzej i po raz kolejny nie potrafię sobie poradzić z jakim kolwiek problemem.
wolę nie mówić, ale pomyśleć przeanalizować- inaczej rozpierdolić się psychicznie. pewnie nie jest to dobrym krokiem, ale dla mnie właściwym, nie ujawniającym niczego w sumie może i się pogrążam i schodzę coraz niżej, a może spadam na dno, chyba nie wołam o pomoc, dlaczego nie potrafię mówić.
może po prostu miłość jest od tego aby wykończyc, sprawdzić i może za chwilkę będzie dobrze..
po każdej kłutni co raz bardziej zamykam się w sobie, co raz częściej odpowiadam na pytania wymijająco.
powoli umieram...