W życiu różnie bywa. Czasami wszystko się komplikuje a to, co wydaje się być oczywiste, okazuje się być czymś zupełnie innym...
Wszystko również potrafi zmienić się zaskakująco szybko. Trzy tygodnie w zupełności wystarczą, by wywrócić życie do góry nogami, postawić
w poprzedniej pozycji, po czym całą akcję powtórzyć jeszcze raz. Prędkość tego skojarzyła mi się z samolotem, więc wstawiłam zdjęcie. Beznadziejne jest, wiem. Ale na swoją obronę powiem,
że prawie wypadłam z okna!
Przed uczniami ostatni tydzień szkoły. WAKACJE.
Zakończenie roku potrafi jednak być sprawą nieco tragiczną. Przede mną ( i Wami również) rozstanie ze znajomymi. Jedni mieszkają dalej, inni bliżej,
a jeszcze inni całkowicie się wyprowadzają. Większość idzie do innego liceum. I przecież niby mamy ze sobą kontakt, niby się spotykamy, niby jest cudownie. Przez wakacje pewnie też tak będzie. Ale co potem? Nowa szkoła, nowi ludzie. Spotkamy się może jeszcze kilkanaście razy, popiszemy trochę, ale co potem? Z reguły jest tak, że ma się dla siebie coraz mniej czasu, bo więcej spędza się z tymi "nowymi" i jest więcej nauki. W końcu liceum/ technikum to już serio nie przelewki. Tak mi się przynajmniej wydaje. ;)
Jest i będzie mi szczególnie przykro, bo w ciągu ostatnich kilku tygodni większość z mojej klasy, szkoły niesamowicie się do siebie zbliżyła. Nawet Ci, którzy wcześniej ze sobą w ogóle nie rozmawiali. Aktualnie nasze dni są wypełnione spotkaniami, rozmowami, spacerami. No... COŚ FANTASTYCZNEGO! Tylko szkoda, że sprawia to iż jeszcze bardziej się do siebie przybliżamy i przez to koniec będzie bolał jeszcze bardziej... Nawet na samą myśl, czyli również i w tym momencie, mam łzy w oczach.
CIESZMY SIĘ SOBĄ, PÓKI JESZCZE MOŻEMY...
fajnie żyło się złudzeniami przez 1,5 roku...