Pisałam o końcu czegoś w moim życiu, o wielkiej zmianie, która nastąpi. Wiedziałam, czułam na długo zanim to się stało. Przygotowywałam się do tego, i nastąpiło. Nie byłam jednak gotowa, miałam nadzieje, że to przyniesie coś nowego, piękniejszego. Nie wiedziałam jednak wtedy ile bólu musze znieść, i że nigdy nie poukładam sobie wszystkiego na nowo, że nie będe nawet blisko tego co czułam wtedy. Dorosłość dała mi w kość, zabrała umiejętność cieszenia z małych rzeczy, i łatwość nawiązywania relacji. Ciesze się jednak że doświadczyłam tego. Może jestem troche bardziej ponura, nie uśmiecham się na codzień. Lubie swoją samotność i poniekąd lubie to kim się stałam. To musiałao się tak skończyć... jak całe moje życie .. ze skrajności w skrajność.
Jeżeli to trwa lata, to już nie ma co wierzyć, że to się zmieni, prawda?