Z P<3 Dziś było strasznie ale od początku.Wyszykowane poszłyśmy do stajni. Mieli konie karmić. To się spytałyśmy czy możemy pomóc.
Zgodzili się. Nakarmiłam kilka koni i Demona, który wypchnął mnie z jego boksu i zwiał.Jakoś zamknęłam go ponownie. Po nakarmieniu koni siadłyśmy sobie na podłodze w stajni. Było przed szóstą trzydzieci, a o wpółdo ósmej pobudka.Poszłam do domku, bo nie wzięłam telefonu.Napisałam do Paula sms, niech zadzwoni. Nie zdążyłam wyjść a oddzwonił. Usiadłam na schodkach. Pogadaliśmy trochę i powiedział, że zadzwoni potem bo teraz jedzie po jakąś farbę czy coś do sklepu. To ok. Dziewczyny wróciły do pokoju. Posiedziałyśmy i na śniadanie. Wszystko ok. Miałyśmy wyczyścić konie. No to wyprowadziłam Demona i Elsę z Reb przed stajnię i czyścimy konie. Mieliśmy iść z nimi na spacer w ręku. Nagle telefon dzwoni. Numeru nie znam, ale odbieram. Dzwonią, ze szpitala. Moja mama spadła ze schodów. No to pakuję konia do boksu.I lecę oznajmić, że jadę i będę wieczorem.
Rebekka oczywiście jedzie ze mną. A i El i Vera chcą jechać. Wszystko ok, załatwione, jazdę odbijemy sobie wieczorem. Dzwonię do Paula, czy może je zabrać one sobie pójdą na miasto a potem razem ze mną odwieść na wieś. Zgodził się, miejsce jest. Wyciągnęłam jeszcze Demona i zaczęłam go miziać. Oparł się o moje ramie, prawie usnął. Dziewczyny mówiły,że to było słodkie. A Maddie powiedziała, że dawno nie spotkała osoby która by go tak uspokajała. Przyjechał Paul więc jedziemy.
Jak dotarliśmy pod szpital wysadziliśmy dziewczyny. Reb poszła ze mną do mamy a Paul pojechał coś załatwić.Gr... Zadzwoniłam do mojego brata. Aleks powiedział, że jest już w drodze. Nie długo potem przyjechał. Mama jest w śpiączce farmakologicznej, więc wystarczy jak jedna osoba z nią jest. Ja z Rebekką pojechałyśmy do mnie do domu. Tzn ona poszła do Iana a ja do Paula. Posiedziałam z nim zjedliśmy, a potem poszłam jeszcze do mamy razem z Paulem. Posiedziałam z nią. Podzwoniłam do dziewczyn i za półgodziny zbiórka pod szpitalem. Przed tym jak Paul miał nas odwieźć poszłam z nim do sklepu. Złożyło się, że poszliśmy do innych działów. Zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. Niby nic, zdarza się czasem. W końcu jestem aktorką i to dosyć sławną. Ale to co się działo zaraz potem... Zaczeła na mnie krzyczeć. Nie chciała mnie puścić. Mówiła, że mam zostawić Paul'a, że jestem szmatą, że ona z nim będą razem na zawsze. Zaczęła mi grozić,dużo wyzwisk usłyszałam, dziewczyna wyjęła strzykawkę, powiedziała, że jest tu mocno przekroczona granica śmiertelnej dawki jakiegoś narkotyku. przestraszyłam się.Przybiegł Paul i ochrona ,laska uciekła. Ja się nie mogłam uspokoić, drżałam. Zrobiło mi się słabo, podobno byłam bardzo blada. Zaczęło mi się kręcić w głowie, prawie zemdlałam. Paul wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Dziewczyny już czekały. Reb mnie wzieła na tylne siedzenie a na przednim siedzeniu wylądowała Vera. Odwiózł mnie do niego i poprosił Iana niech on je odwiezie. Ja mam przyjechać do stadniny jutro.
Jestem na jego laptopie i bateria pada, więc napiszę potem. Tak nawiasem nadal się boję.
xo xo xo Nina.