Zawsze zastanawiało mnie jak On myśli. I chociaż nigdy się tego nie dowiem, mogę Go trochę poudawać, być Jego wykreowaną przez media i przez Niego samego postacią. Jest facetem, sławnym, bogatym, zepsutym facetem. Z tym, że przy tym jest nieziemsko seksowny. Dlatego właśnie powstało owe opowiadanie. Powstało po to, aby być Billem chociaż przez kilka minut czytania, aby wejść do Jego głowy i tkwić w niej krótką chwilę.
Poza tym, tutaj jestem po prostu Stille. Muzyka Tokio Hotel towarzyszy mi od pięciu lat, jest częścią mnie i pozwala odnaleźć się w tym komercyjnie zatraconym świecie.
A więc cofnijmy się do czasu przed Humanoid City Tour, wspomnijmy to jeszcze raz... Enjoy! :)
Gaszenie papierosa nigdy nie wzbudzało we mnie jakichkolwiek refleksji. To tylko martwy, cuchnący pet - jakie refleksje mógłby wzbudzić w bezuczuciowym człowieku? Niby żadne, a jednak. Teraz, kiedy przyduszałem owego papierosa do srebrnej popielniczki, cdnizułem, jakbym gniótł sam siebie. Jeśli mogę ochrzcić to mianem dziwnego uczucia, to stwierdzę, że gniecenie samego siebie jest ohydnie dziwnie. W tym momencie byłem jak pet, chociaż nie do końca dogaszony. Wdychając dym, który jeszcze nie rozniósł się po pokoju, siedziałem na czarnym, skórzanym fotelu i wpatrywałem się w białe, przejrzyste ściany. Nie wiem, może to ten pokój działa na mnie tak niepokojąco - dopiero teraz zrozumiałem, że jest po prostu zbyt przejrzysty, szary i harmonijny. Nie pasował do mnie, na pewno nie do stanu, w którym się teraz znajdowałem. Nie byłem przejrzysty, bynajmniej harmonijny. Szare były tylko niektóre kosmyki moich włosów, które odmówiły posłuszeństwa farbie podczas ostatniej wizyty u fryzjera. Wracając do zaistniałej sytuacji: jestem po kłótni z matką, ojczymem, za którymi wstawił się nawet sam Tom, bo podobno zachowałem się "bezczelnie i pokazałem swoje prawdziwe, egoistyczne oblicze". Poszło tylko o to, że kiedy Olaf przywiózł mnie i Toma do Hamburga, wyciągnąwszy walizki, rzuciłem je w salonie i walnąłem się na kanapie. Oczywiście zostałem nazwany leniwym, samolubnym facetem z kasą, który wraca z wakacji i nie robi kompletnie nic, a ponad to, woda sodowa uderzyła mi do głowy, nie zdaję sobie sprawy z własnego sukcesu i inne, jeszcze bardziej żenujące wypowiedzi wręcz wypływające z ust członków mojej rodziny. Najgorsze jest to, że kiedy chwyciłem walizki i zmierzałem poirytowany do swojego pokoju, pojawiło się głupie poczucie winy i wyrzuty sumienia. Zapalając papierosa, o którym wspomniałem na początku, ręce trzęsły mi się niepowstrzymanie i muszę przyznać - zebrało mi się na zwykły, dziecinny płacz. Słowa "nie zdajesz sobie sprawy z własnego sukcesu" poruszyły mnie tak bardzo, że zwątpiłem, czy jestem Billem Kaulitzem z Tokio Hotel czy chłoptasiem roznoszącym brukowce za kilkadziesiąt centów. I jeszcze te białe ściany, cholera, miałem ochotę zostawić ten pieprzony dom i wyjść na wódkę. Było około 23, puby na pewno tętnią życiem. Ah, zapomniałem, że jestem Billem i nie mogę wejść od tak sobie do pubu, bo wróciłbym bez oka i ręki, które postawiłaby sobie na biurku jedna z tych obsesyjnych fanatyczek. Pozostało mi wyjście do kiosku i kupienie wódki, co także nie było całkiem bezpieczne. Nie, Bill, ledwo co skończyłeś dwutygodniową imprezę na Malediwach i znowu chcesz zatracać się w alkoholowych wybrykach? Tak, mówienie do siebie zawsze działało na mnie kojąco, choć czasami bardziej mnie to przerażało niż uspokajało. Postanowiłem iść do pokoju Toma i pobyć z nim trochę, ale stwierdziłem, że kilka godzin osobno dobrze nam zrobi.
Lubię jeździć z nim gdziekolwiek. Na każdym urlopie, który razem przeżywamy, poznaję go od nowa i dowiaduję się o nim coraz to dziwniejszych rzeczy. Na Malediwach dowiedziałem się na przykład, że Tom często śni o swoich erotycznych przygodach. Wydało się to podczas jednego ze wspólnych, pijackich wieczorów, kiedy zasnęliśmy na leżakach. Obudziło mnie pojękiwanie i wykrzykiwanie imienia niejakiej Anette czy Agathe, już sam nie wiem. W każdym bądź razie na pewno śnił o fizycznym kontakcie z nią i zdarzało mu się to kilka wieczorów z rzędu. Ale to jego fantazje, jest w końcu wiecznie napalonym osobnikiem prawie 21-letniego mężczyzny, więc nie powinienem się do niczego przyczepiać. Nawiasem mówiąc, laski lecą na te jego bajery, bo wprost rzucały mu się do luźnych spodni i zrywały z niego koszulki. Śmieszny widok, tym bardziej że dziewczyny stamtąd nie potrafią się całować, ale wymachują językiem na wszystkie strony, śliniąc przy tym nie tylko okolice ust, ale i policzki i nos. Tomowi najwyraźniej podobała się ta technika, bo przeleciał więcej lasek niż kiedykolwiek. Z drugiej strony wydaje mi się, że chciał odreagować stres i unicestwiał go szybkim seksem. Nigdy go nie zrozumiem.
Jeśli chodzi o mnie, przez chwilę myślałem, że się zakochałem. Była opaloną, okropnie drobną szatynką, miała krótkie, nastroszone włosy i miliony piegów, nawet na szyi. Na szczęście zmieniłem zdanie o rzekomym zakochaniu, kiedy wpoiła się w moje wargi i molestowała mnie swoimi przez około dwie i pół minuty. Najdłuższe dwie i pół minuty mojego życia. Najbardziej ohydne. Nawet nie pamiętam jej imienia, bo było straszne długie i zawiłe. Ogólnie rzecz biorąc, okazała się totalną porażką i nie spędziłam z nią ani chwili dłużej. Była też Jessica ze Stanów, która była po prostu głupia i Katrin z Niemiec, która okazała się naszą byłą fanką. Najwidoczniej nie przeszło jej jeszcze do końca wielbienie wokalisty najsłynniejszego niemieckiego zespołu, bo przespała się ze mną po 40 minutach rozmowy. Była naprawdę fajna. Dwa lata młodsza, długie, rude włosy, różowa skóra i wiecznie czerwone policzki nadawały jej charakteru porcelanowej lalki, aczkolwiek jej zachowanie wyróżniała ogromna odwaga i pewność siebie, co bardzo pociąga mnie u kobiet. Okazała się jednak bardzo łatwa. Z resztą, nieważne. Ważne, że wypocząłem przed "Welcome to humanoid city" i zapomniałem na chwilę o sławie, która w pewien sposób mnie ogranicza. Chociaż przez te kilkanaście dni normalnie się odżywiałem, być może nawet przytyłem.
Chyba pójdę na spacer. Hamburg nocą jest nawet intrygujący. Chwytając zamkniętą jeszcze paczkę papierosów i zarzucając na siebie płaszcz od Diora, zbiegłem po schodach i nic nikomu nie oznajmiając, wyszedłem z domu. Wieczór był zimny, przerażający i nieziemsko inspirujący. Spacer okazał się niesamowitą ulgą dla mojej przepełnionej myślami psychiki.
www.diestille.photoblog.pl