tak mało dziś wiem . czy wiem cokolwiek ? czyje skronie mam całować o poranku ? z kim wirować w tańcu bez muzyki ? z czyich rąk przyjmować kwiaty ? gdzie są ramiona , które przynoszą ukojenie ? gdzie nocne rozmowy o przyszłości , która miała nigdy nie nadejść ? z kim zachwycę się pierwszym świadomym uśmiechem , pierwszą samodzielną laurką ? i skoro miłość miała być naszą siłą , to czy nie powinna budować ? dlaczego więc niszczy ? dlaczego nikt nie ściera z moich policzków łez ? dlaczego , kiedy upadam nie ma obok nikogo , by podać mi dłoń ? jest zimno . tak zimno , że śpię w skarpetkach , a przecież tak długo już nie musiałam . ale przecież nie ma nikogo , by okryć mnie po szyję , kiedy znowu się rozkopię . kim jestem bez śmiechu do bólu brzucha , bez 'bażanta' o szóstej nad ranem , kim jestem bez marzeń o białej sukni i okrągłym stole ? z sercem na dłoni zanosiłam Bogu modlitwy , do poduszki , do morza , do ciemnego nieba . ufałam , wierzyłam , przegrywałam , upadałam , odchodziłam , przeklinałam i wracałam . cała byłam naszą miłością , w zagłębieniu obojczyka , zarysie nagiego uda , w zmęczonych dłoniach i nabrzmiałych piersiach . pachniałam nami , a my pachnęliśmy owocowym ciastem , bo czy można pachnieć piękniej niż drożdżowy placek ? i pamiętam każdą godzinę i minutę i czekoladowe zwierzęta na placu zabaw po północy . i nie chcę zapomnieć , nie chcę zapomnieć już nigdy , chociaż może gdybym zapomniała mogłabym wymyślić , że po prostu nigdy mnie nie chciałeś ? ale chciałeś , cholera i to jak ! tak mocno , że budowałeś bazę i zapaliłeś kominek i złapałeś samolot osiemnastego czerwca tylko po to , żeby mnie przytulać . więc dlaczego nie pachnę już tym cholernym plackiem ?!