wykleiłyśmy naszą pierwszą wiewiórkę, wymyśliłyśmy milion zabaw z plasteliną, porobiłyśmy przysiady i skłony , zjadłyśmy placucha , płatki i pobawiłyśmy się w naleśnika ( walnęłam przy okazji głową w biurko , siema ) . jestem matką wariatką , napłakałam się dzisiaj strasznie patrząc jak moje maleńkie przecież jeszcze dziecko opiekuje się swoją lalą . nakarmiła ją mleczkiem , zawinęła w becik , pośpiewała , pokołysała , nacałowała i ułożyła do spania wycałowując obie stópki jako bonus , a co ! było w niej wtedy tyle czułości , delikatności i miłości , że moje matczyne serce po prostu nie mogło się oprzeć . duma przepełniła mnie po koniuszki palców , bo przecież przelała na swoją lalę miłość jakiej sama jej nauczyłam , moja słodyczka wie i czuje , że kocham ją najbardziej , najmocniej i najpiękniej , tak jak i ona teraz swoją lalę . wykonuję swoją pracę nie najgorzej w takim razie :) / nie mam pomysły na obiad , schabowe które świtały mi w głowie rano odpadają, na samą myśl mnie mdli , najchętniej zjadłabym frytki z kiszoną kapustą , ale nie wiem jak misiek zareagowałby na tak gwałtowną zmianę w jego kulinarnych gustach , najwyżej nie ugotuję nic , a co mi tam , jeden dzień bez obiadu nie jest tragedią . / niedzielo bądź już, no !