przypominam sobie siebie sprzed kilku miesięcy , pełną nadzieji i oczekiwania , silną , ambitną , z głową wypełnioną pomysłami na wspólną przyszłość , która miała dać nam radość , która miała kołysać nas w leniwych objęciach miłości . marzyłam o polskiej jesieni , o zapachu gorącej czekolady i pączkach z marmoladą , wierzyłam w każde ze słów , wierzyłam , że mam siebie tyle , by zostawić cząstkę samej siebie tutaj , w miejscu , które miało być moim nowym domem . dziś wstaję z ciężkim sercem i drżę o nasze wspólne jutro , czy jesteśmy tak silni , by przetrwać ? czy jest w nas tyle wiary , by nie puścić swoich dłoni ? babram się w brudzie zakłamania , zawiści i zazdrości . może moja mama kochała mnie zbyt mocno , skoro nie przygotowała mnie na spotkanie z rzeczywistością ? jest mi pusto bez zapachu naszej kawy , bez wspólnych zakupów , bez słów , które budowały mój świat . jest mi źle , tęsknię za domem , tęsknię za czymś , co miałam od zawsze i choć to straciłam nie mogę tego nazwać . / moje słoneczko , mój promyczek , moje światełko , moja nadzieja i moje szczęście . 13 kilogramów , a świat smakuje miłością .