myślałam , że macierzyństwo jest otoczone nieskalanym pięknem , przecież samo w sobie powinno być jego ideą . dlaczego więc noce wypełnia płacz , dlaczego ręce odpadają mi od podnoszenia kolejnych zabawek rozrzuconych w każdym możliwym domowym kącie , dlaczego nieustający ból głowy przypomina mi , że wciąż muszę być czujna ? niczego nie dostajemy na talerzu . rok najcięższej , niewolniczej pracy nauczył mnie , że to piękno jest w każdej sekundzie , w każdej chwili , w każdym najmniejszym geście . to piękno to niesforny obśliniony buziak o 3 nad ranem , to wciskanie na siłę ciastka , bo przecież mama musi zrobić 'am' , to śmiech do bólu brzucha , pierwszy samodzielny posiłek , picie przez słomkę , pierwsze kaczuszkowe kroczki , niepewne , ale dumne i takie tylko nasze . piękno zamknięte jest w łzach szczęścia , kiedy nachylam się nad śpiącą główką ,otwartymi usteczkami , rozrzuconymi nóżkami. Ustami niosę podziękowania , ale czy znam takie słowa ? Jak opisać miłość , która przedarła się w każdą z komórek mojego ciała , która opanowała mój rozum, zabrała silną wolę , miłość , która intensywnością sprawia fizyczny ból , jak można kochać kogoś tak bardzo ? Wiem jak kocha się mężczyznę, zwierzątko i przyjaciół . Miłością . Ale czy dziecko też się nią kocha ? Czy nie jest to coś jeszcze mocniejszego , jeszcze piękniejszego , jeszcze trudniejszego do zniesienia ? Budzę się w środku nocy i w ciszy nasłuchuję spokojnego oddechu , wszystko jest w porządku , mała główka śni najpiękniejsze ze snów . Jestem mamą . Ja jestem miłością , przecież tak wynika z jej definicji .
nim minęła pierwsza minuta twojego życia- byłam gotowa za ciebie umrzeć .