pamiętam irytację, kiedy godzinami wysłuchiwałam matek zakochanych w swoich dzieciach , powtarzających w kółko , że są najpiękniejsze , najzdolniejsze i najwspanialnsze . dziś z niemałym przerażeniem stwierdzam , że jestem dokładnie taka sama , a może nawet gorsza ? przyciskam do ust każdy z pulchniutkich paluszków na wcale już nie tak małych stópkach , całuję podwójne wałeczki na udach , umorusane łapki i zasmarkany nosek . zaślinione usteczka bez ostrzeżenia odszukują moje i z jęzorem na wierzchu rozdają buziaki . nieme ' kocham cię mamo ' wyciska łzy z moich oczu , bo przecież jestem nareszcie taka kochana , taka potrzebna , taka ważna i jedyna . to nic , że czasem nieprzespane noce zlewają się z deszczowymi dniami , że obrywam kopniakami po głowie i nosie przy każdej zmianie pieluchy , że ciągnięcie mnie za włosy to genialna zabawa , szczególnie wtedy , gdy głośno krzyczę 'ała' , to nic , że wszystko co próbuję zjeść i tak ląduje w małej wygłodniałej paszczy od rana do wieczora upominającej się o swoje ' am ! ' . to wszystko to nic , to moja rzeczywistość , najpiękniejsza , przepełniona radością , jaka niesie mnie kilka centymetrów nad ziemią . pierwsze samodzielne pięć kroczków wywołało u mnie niemal zawał serca , wgramolanie się na bujak i chuśtanie na stojąco przerażenie , kaczuszkowy dzióbek śmiech do łez . tak , jestem jedną z tych irytujących mam . godzinami chciałabym przechwalać się jak gabrysia pięknie przesypia noce , jaka jest zdolna , jaka wesoła i jak pięknie dziś wyglądała w zielonej sukience . nigdy nie wierzyłam w cuda , przecież wszystko zależy tylko od nas . a jednak jest . oddycha spokojne w drugim pokoju śniąc o krainach wypełnionych mlesiem i czekoladą . mój maleńki , własny cud .