styczniowe wyprzedaże i ja wpadająca do sklepów jak tornado , cóż za genialne połączenie . wielkie napisy SALE krzyczące ze sklepowych witryn : wejdź , dotknij , zobacz . więc ja głupia wchodzę, dotykam, oglądam i kupuję . karta kredytowa co kilka minut ląduje w coraz to nowszej maszynie pozbawiającej mnie oszczędności . z zakupami upchanymi nawet w torebce i poczuciem winy jak do warszawy i spowrotem wracam do domu , opadam na kanapę i w głowie układam przeprosiny , bo przecież znowu mnie poniosło . na siłę wciskam kartę w ręce mojego mężczyzny , a on śmieje się tylko i kręci głową . nie krzyczy , nie marudzi , ogląda tylko wszystkie moje zdobycze i dzielnie znosi kolejną obietnicę , że to się więcej nie powtórzy , a następnego dnia sam zaciąga mnie do wszystkich sklepów , na które wcześniej zabrakło mi czasu . ale teraz już koniec , kupiłam wszystko , co miałam kupić , karta zostaje w portfelu , zmęczył ją przecież ten maraton ! / z innej beczki christmas testy poszły mi zadziwiająco dobrze , gabrysi wyszła lewa dwójka , co daje nam kolekcję 5 ząbków , a ja lecę piec ciasto mojemu ukochanemu ! : )