jutrzejsze egzaminy zaczynam od matematyki , przewijam się przez biznes i kończę angielskim . na żaden z nich nie czuję się przygotowana , ale matematyka to całkowita porażka . ułamki , pierwiastki , podatki , centroidy , pitagorasy i inne pierdoły migają mi przed oczami jak nudny film , ziewam , po raz setny powtarzam sobie , że dam radę i znowu ziewam . może to niewyspanie , może naprawdę nie nadaję się do cyferek i trójkątów . czekają mnie jeszcze ostatnie ' douczenia ' na biznes i wiersze na nagielski , na które nie spojrzałam od początku roku szkolnego . mam ochotę tym wszystkim rzucić i wpełznąć pod kołdrę z dobrą książką , ale po pierwsze : nie mam dobrej książki , po drugie : spaliłabym się ze wstydu przed nauczycielami nie zdając tych cholernych egzaminów . odkąd zaszłam w ciążę wszyscy idą mi na rękę , a ja udowodnię im , że nie muszą , że moje wyniki w nauce to wynik cholernie ciężkiej pracy i dobrej organizacji ( serio ! ) a nie ich pobłażliwości . / gabrysia wczoraj o 3 w nocy , czy tam nad ranem , jak kto woli , nauczyła się zgrzytać zębami . zgrzytała nimi do 4 , zgrzyta nimi od rana . głowa mi od tego pęka , bo chociaż jej mina i zachwyt są przesłodkie , nie mogę tego znieść . litości . / dziś wraca mój miś ! zjemy pitę z kurczakiem , upiekę ciasto z brzoskwiniami , wycałuję policzki szorstkie od zarostu i znów wszystko będzie wspaniałe ! <3