wróciliśmy z galway i chociaż padamy na twarz jestem przezadowolona ! KOCHAM TO MIASTO ! wejście w centrum to oderwanie się od szarej rzezywistości i przenisienie w inny wymiar . szczęsliwi ludzie w najwymyślnieszych kreacjach , turyści biegający z aparatem zawieszonym na szyi od centrum do zabytkowego kościoła , uliczni grajkowie w najróżniejszym przedziale wiekowym, te małe urocze budki z lodami , goframi , czy kawą , a nawet ( a może i przedewszystkim? ) faceci bez skrępowania paradujący za rękę . nie wspomnę o ogromnych centrach handlowych i milionie sklepów ! gabrysia jest bogatsza o prześlicznego bodziaka i bluzeczkę ( tak, te w pudełeczkach ) , misiek o okropne spodnie i bluzę ze smerfem , a ja o miętowe rurki i granatowe spodenki z wysokim stanem z vero mody ( wróciła moja wiara w ten sklep ! ) i jakieś kilka milionów zbędnych kalorii po żelkach,pizzy , fancie i ciasteczkowym shake'u . a tak poza tym to słodyczka nie przepada za jazdą samochodem i tak okropnie rwie się do siadania , że aż się boję . kiedy tylko sobie przypomni wypycha jęzorek ,dziwnie wykręca usteczka aż jej się brewki czerwienią ( w skrócie - mina pt. MAMO ! KUPA !) i odrywa już nie tylko główkę, ale i plecki ! teraz chwilkę się pobawimy i uciekamy na spacerek + po puchatkowy przewijak !
a Ty piszesz tak że aż chce się czytać , przeczytałam z 9 stron Twoich wpisów . Świetne . : *