Od tygodnia poruszam się po świecie na swoich nogach albo czterech kółkach. Można się przyzwyczaić, chociaż ból w krzyżu wciąż przypomina mi o pracy dosiadem - pamiątka po rajdzie. A jednak "partyzanci" wyruszyli w swoją rajzę, kierując się na północny zachód. Zatroczyli najważniejsze rzeczy, sprawdzili popręgi i odtąd już tylko Boża i ludzka łaska prowadziła ich do celu. Ale o tym w innym miejscu i innym czasie, bo to aż prosi się o spisanie..
Powrót do domu był jak łagodny upadek w puchową otchłań pozostawionego życia codziennego. Nowe perspektywy, nowe problemy, nadzieje na przyszłość. Wrzesień, znów jak parę lat temu - nowy etap.. Właściwie na każdej płaszczyźnie. Mimo, że starsza o te trzy lata, trzy lata mądrzejsza - a jednak czuję się jak ta dzięwiętnastka, przed którą dorosłe życie staje otworem. No cóż, podobno fortuna kołem się toczy..
"..znaczy kończą się ułany!
Idzie emeryturka.."
No i mam prawdziwego Kota! Skoro inni nie chcieli.. A dokładniej - Kotkę, o baaardzo miękkim futerku :).
--
foto by me
HW Rajza '09