Dom. Jeszcze raz. Dom. Slyszac to slowo z pewnoscia widzimy zaraz nasz dom rodzinny, mieszkanie,
pokoj w ktorym sie wychowalismy, podworko na ktorym bawilismy, cos co na zawsze zostanie nam
w pamieci. Nawet gdybysmy po latach wrocili, do juz nawet zamieszkalej przez inna rodzine domu,
w swoich oczach i tak bysmy ujrzeli tamte lata. Takie nasze male miejsce w tym swiecie. Lecz przyszlo
nam dorosnac, znalezc swoja polowke zyciowa, na nowo zalozyc Rodzine i stworzyc takie miejsce dla
kogos. Czy taki dom, miejsce, ktore stworzylismy z ukochana osoba staje ponad ten, ktorysmy otrzymali
bedac dzieckiem? Czy istnieje takie miejsce, gdzie zawsze bedziemy czuc sie swojo? Mowi sie, ze
niewazne dokad sie podrozuje, ale z Kim. I to tez fakt. Miejsca jakkolwiek piekne i wspaniale, zyskuja
tylko w swoim uroku, jesli towarzyszy nam Ktos, kto to takze moze zobaczyc i potwierdzic nasz
zachwyt swoim zachwytem; albo takze miejsc zupelnie odstraszajacych, jak przygoda, w trakcie ktorej
uciekalismy gorskim szlakiem z Kims, przed zacinajacym deszczem. Mimo, ze samo w sobie wtedy
nie przynioslo pozytywnych doznan, to jednak z biegiem czasu, to miejsce bedzie wspominane z
najszczerszym usmiechem razem z Ta Osoba, ktora za nami biegla, krzyczac by sie pospieszyc.
Czy to wiec Miejsce, czy Osoba tworzy Twoje male sacrum na tym swiecie? Trudno jednoznacznie
wskazac, chocby ze wzgledu na ulotnosc, tego miejsca, co moze zostac zniszczone albo tylko przebudowane,
a takze osoby, ktora moze nagle odejsc z tego swiata. Co wtedy nam zostanie? Nadzieja, ze kiedys
znajdziemy sie znow w tym Miejscu, z ta Osoba. A moze i nie...? Moze. Marzyc i pragnac jednak mi nikt
nie zabroni. Chce, chce kiedys znow to nawiedzic i go/ja zobaczyc.
Zawieszona czasoprzestrzeń nade mną, wszechogarniający chaos we mnie. Gdzie jesteś słyszysz głos i wydaje ci się, że tuż za nim kryje się iskierka nadziei na znalezienie właśnie tego, czego tak bardzo potrzebujesz. Niemożność odnalezienia siebie w świecie jest jedną z najokrutniejszych przypadłości ludzi klasy średniej, którzy mogą sobie pozwolić na taki luksus, pozostając jednak zabezpieczonymi za plecami, co umożliwia dalsze udręczanie tym jakże strategicznym pytaniem. Fakt pozostanie faktem, jest cała masa innych problemów, których rozwiązanie byłoby znacznie korzystniejsze dla świata, pomocne ludziom i przestrzeni życiowej, ale jednak tkwimy w tym punkcie często nazbyt długo i nazbyt głęboko by móc dostrzec drugiego człowieka. Co nie znaczy jednak, że nie jest to moment ważny. Ostatnie dwa lata przyniosły mi zagubienie, które w międzyczasie zostało w pewnej mierze naprowadzone na właściwy tor, po czym jednak początkowy stan został spotęgowany. Wyjazd, przeprowadzka, pozostawienie części siebie daleko w innym miejscu... Przygnębienie. Ponoć to takie naturalne. Czyżby? Jestem ptakiem. Jednocześnie wolna i uwikłana. Jestem pozostawiona sama sobie, chciałabym rzec, bez konkretnego miejsca przynależności, jednak ono istnieje. Lubię niektóre przestrzenie, z niektórymi wiążą mnie bardzo silne emocje, nie pozostaje jednak kwestią sporną, że to ludzie miejsce tworzą. I tak też, przemieszczając się to w jedną, to w drugą stronę, zmieniam się wewnętrznie jak niemogący ustatkować się wiatr. Jestem podróżami kolejowymi, autobusowymi, chodnikami i ulicami. Jestem nigdzie. Ale czasami jestem wszędzie. Tam, gdzie są oni jestem i ja.