Mam dziką motywację do robienia wszystkiego...
...tylko, że jutro.
A może pojutrze... Tak, zacznę w środę.
Albo i nie, bo w czwartek chemia.. I biologia..
No to w czwartek!... a nie, w czwartek stajnia. Piątek? Tak samo..
Sobota, to dobry dzień. Fizyka na 9, a potem się zepnę. I od wtedy codziennie. I będe awesome. Już to widzę
I Marta od dziś ofycyjalynie dzierżawi Grubą. Yay, może zejdzie jej brzuch.
No, to do francuskiego proszę państwa.
Francuski? Jaki francuski? Idę, pogram na pianinie pierwszy raz od lat.
I jutro też korepetycje z biologii, których się obawiam. Albo raczej obawiam się o własne ego, bo jestem głupia, ale sobie wmawiam, że umiem. I pewnie dowiem się, jak bardzo się mylę :D