Cześć Dziewczynki!
Dzisiaj równe 300 dni od 8 grudnia, od dnia, który zmienił moje życie :) Nosi mnie do ćwiczeń, ale brzuch spuchnięty i boli :( na dodatek znowu mało zjadłam, dzień na suchych bułkach i rosołku. Jutro spróbuję dziabnąć coś więcej...
Na zdjęciach składniki do mojego szejka, tęsknię za truskawkami już :( melona też bym w sumie zjadła, ale na razie zero surowych rzeczy. Jak tylko wyzdrowieję, wdrażam w życie swój plan ćwiczeniowy, mam nadzieję, że już w poniedziałek będę go mogła zacząć :) mam zamiar wtorki odpuszczać (1,5 godz siłowni), a w piątki lub soboty robić resty. Będzie playlista na yt na każdy dzień tygodnia, oczywiście podzielę się nią z Wami :) Napawa mnie optymizmem myśl, że po takim zastoju, przerwie od ćwiczeń itp. ruszy zarówno moja motywacja, jak i waga :D Mam nadzieję do końca października powitać w końcu tą 6 z przodu, bo już naprawdę mnie ona wkurza! :D
Sama nie wiem, czy robić sobie zdjęcia...? Chyba nie, bo tylko się podłamię, a przecież jak mi wróciła ta motywacja to powinno być tylko lepiej. Od ostatniego mierzenia i zdjęć minęły 3 miesiące, a ja schudłam jakiś 1 kg -,- z wymiarów pewnie nie poszło prawie nic. Może zrobię na początku listopada, jak mi się pojawi to 6 z przodu i przepracuję ciężko ten październik!
Miłego weekendu Kochane :*