albo jesteśmy fajni, albo skuteczni.
łapię promienie słońca we włosy, zaciągam się głęboko i wypuszczam z dymem to, o czym nie chcę myśleć. podłoga drży za każdym razem, kiedy za oknem przejeżdża autobus, świat się kręci, gwiazdy migocą, tramwaje się spóźniają, w powietrzu pachnie wiosną, a winda na wydziale dziwnie długo się nie psuje.
dzień dobry, mam prawie dwadzieścia lat i lubię komplikować sobie życie, może zechcesz mnie w swoim?
tak?
to dobrze. pokażę Ci krokusy pod muzeum, zabiorę gdzieś daleko, wsiądziemy w pierwszy pociąg, jaki przyjedzie, raz-dwa i nas już tu nie będzie, będziemy pić wino na plaży i uciekać przed mewami, będziemy biec, trzymając się za ręce i ścigając z wiatrem, będziemy biec jak najdalej, żeby jutro nie mogło nas znaleźć. będziemy tylko my, Ty i ja, i żadnych gdybań, żadnych postanowień, zapewnień i deklaracji. żadnego 'na zawsze' , żadnego 'obiecuję' , żadnego 'przyrzekam' . dopóki jest zapalniczka, podpalmy mosty i zostawmy za sobą zgliszcza, niech na krótką chwilę w środku nocy nie liczy się nic, tylko tu i teraz. przełammy się papierosami, bawmy się w berka z plastikowymi torebkami.
nie?
to spierdalaj. jestem królewną, poradzę sobie bez Ciebie.
mówilam już, że kocham wrocław?