i pragnę i pragnę i nie mogę wytrzymać, w końcu kobiety pragną najbardziej. świat nosi, gniecie, kopie w dupe a zmiłuj nie ma. oczekiwanie jego nadejścia tak bardzo upragnione tak bardzo nieuniknione niemożliwe. poza zasięgiem, poza kontrolą przy trakcji kolejowej. samotna skryta we śnie. życie toczy się nadal, jest coraz cięższe i coraz bardziej brak. zaraz spadnie śnieg szara kupa z solą na chodnikach niszcząca buty, biało niebieska śmierć bez ogrzewania, starte filmy z zenita, szuflada pełna papierosów, zlepków, paragonów, marzeń. to nie wystarczy. rzeczy te same ludzie ci sami. każdy chce kochać, ale to nie wystarczy.
to idealna noc na umieranie.
still lying underneath the stormy skies
she said
i know the sun was set to rise