Nienawidzę tego uczucia, kiedy chce mi się płakać, ale brakuje mi łez.
Znowu mam to idiotyczne wrażenie, że wszyscy mają mnie w dupie, każdy olewa, pisze tylko, jak coś chce. Zaiste, Choko znów ma spadek humoru. Powód? Sprawy rodzinne, nie pytajcie.
No więc tak, jest cudownie. Jutro na japoński, a ja nie przypomniałam sobie jeszcze całej hiragany i nie nauczyłam się katakany. Ane-chan będzie zła, oj, zła....
Boli mnie żebro. Nie wiem, co się z nim dzieje. W końcu, od tego zaiste mocnego uderzenia minął już niemal rok, a to nadal boli. Czyżby stałe uszkodzenie? ...możliwe, w końcu nie mogłam wtedy oddychać i ryczałam z bólu.
Zimno. Czuję się cholernie samotna... ta cisza, zimno i ciemność, które mnie otaczają, wyciskają ze mnie ostatnie łzy, jakie jeszcze posiadam.
A przecież obiecałam sobie, że będę silna. Że będę twarda, nie dam się uczuciu samotności, będę dzielna, poradzę sobie z polującą na mnie ciemnością, będę wytrwała i przetrwam piszczącą w uszach ciszę. Czyż nie? Tak sobie obiecywałam. A teraz łamię tą obietnicę... Choko, ty durna idiotko, zamknij się. czy naprawdę aż tak potrzebujesz martwić wszystkich?
Znowu zastanawiam się, jak to jest. Jak to jest umrzeć? Czy wtedy naprawdę nic się nie czuje? Czy człowiek cierpi..? Po śmierci nie ma nic? Czy może śmierć jest po prostu uwolnieniem 'duszy' od ciała?
Ponownie mam to wrażenie, jakby czyjeś ramiona obejmowały mnie czule. Silne, przyjazne, kochające. ...dziadek...?
Nie, no dobra, okej. Nie przejmujcie się, to prawdopodobnie przez comiesięczną kobiecą sprawę tak się zachowuję... no i rzecz jasna z przemęczenia. Zaledwie trzy tygodnie szkoły, a ja już czuję się, jakbym nie spała dwie noce pod rząd.
...Lachen, ja przepraszam, że nie potrafię zrozumieć Twojej miłości do pana J.