Właśnie wczoraj w nocy sobie uświadomiłam, jaka jestem szczęśliwa. Tak, był moment, kiedy przeszkadzało mi w Tobie prawie wszystko i nie miałam pojęcia co mam z tym zrobić. Ale nauczyłam się Ciebie. Uwielbiam w Tobie wiele rzeczy. Codziennie życzysz mi dzień dobry i dobranoc, dzwonisz tylko po to, żeby opowiedzieć mi abstract żart. Dzielisz się ze mną ogromem swojej zajawki i mimo, że chwilami mnie ona przytłacza, mam najlepszy dowód na to, że dzielisz się ze mną sobą samym. Rozumiemy się w 2 słowa. Dzwonisz do mnie o 2.00 w nocy, bo się stęskniłeś i dla nas obojga nie ma w tym nic dziwnego, nieważne, że jest środek nocy, bez zbędnych pytań wiemy, że żadne z nas nie śpi, a nawet gdyby, wiesz, że i tak bym odebrała. To mi uświadomiło, że chyba mogę uwierzyć w to, że Ci zależy, że potrzebujesz mnie tak samo, jak ja Ciebie. I właśnie to powoduje, że złapałam równowagę, odnalazłam tę radość z czerwca, która codziennie sprawia, że chodzę kilka cm nad podłogą. Niby przerabiałam to z innymi. Ale czuję się, jakbym przeżywała to pierwszy raz, bo z Tobą to nie jest płytkie, to jest pewne, to jest realne, to mnie napędza. Tęsknię, kiedy się nie widzimy, ale w tej tęsknocie jest jakiś spokój. Po prostu czekam. Bo codziennie dajesz mi odczuć, że odległość, to tylko liczba kilometrów, a Ty cały czas jesteś ze mną.
jeszcze & bardzo <3