photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Chciałabym aby....
Dodane 24 LIPCA 2011
52
Dodano: 24 LIPCA 2011

Chciałabym aby....

Chciałabym aby "na zawsze" nie trwało kilka miesięcy...

 

(...) Więc stał zupełnie bez ruchu minutę albo nawet dłużej i, jak mu się zdawało, bez jednego oddechu. Mimo to nie słyszał wcale jej kroków na korytarzu ani na schodach. Potem jednak usłyszał na dole trzaśnięcie wyjściowych na ulicę drzwi. Wtedy dopiero zbliżył się do drzwi prowadzących na korytarz i je za nią zamknął. I wtedy też naprawdę poczuł znowu ten cały codzienny ciężar samotności i pomyślał, że znowu może zacząć godzinami czytać gazety i słuchać radia. Jak niewolnik ślepego nałogu, błądząc na skali aparatu od stacji do stacji, wyławiać z kłębowiska wciąż tych samych słów skąpe okruchy prawdy stamtąd i pełen nieustępliwości rekonstruować z nich tamtą sytuację, z góry przekonany o daremności swego trudu. A potem rozgrzebywać stare rany aż do porażenia bólem, aż do stępienia świadomości. Może wreszcie także znowu pisać rozpaczliwe listy do Johanny, zaopatrując je na końcu w słowa: Miła moja, żegnaj..., wciąż nie wierząc, nie mogąc uwierzyć jeszcze, że oznaczają tę ostateczność naprawdę. (...) Bo przecież nawet nie musiał zamykać oczu, żeby usłyszeć jej powracające zawsze kroki. Nigdy nie przestanie odgadywać nawet w najgłębszej ciemności milczącej jej obecności w pobliżu. Wyczuwać zapachu jej włosów rozsypanych na poduszce. Rytmu jej oddechu. Jego oczy nie będą nigdy jej syte. Nigdy nie zapomni tej z ostatnich ich wakacji wędrówki w upale, wrzosem porośniętymi wzgórzami wschodniego Burgenlandu, gdzie już czuje się szeroki oddech węgierskiej puszty. Jak zeszli w tę dolinę, gdzie na dnie stoi opuszczony młyn i gdzie lodowaty strumień wlewa się wprost do stawu przez wpółzrujnowaną śluzę. Jak wtedy Johanna zrzuciła z siebie na pomoście wszystko i skoczyła tam, gdzie najgłębsza woda. I że jej skóra potem, nim obeschła w słońcu, miała najpiękniejszy odcień delikatnego różu i była w dotyku aksamitna. Nigdy też nie przestanie rozpoznawać jej nikłego śladu, idąc tamtą cienistą ścieżką wśród czerwonych klonów hotelowego ogrodu w Weronie, którą kiedyś raz jeden od niego odeszła. Żeby później powiedzieć z tą szczególną pewnością, ani przedtem, ani potem przez niego nie słyszaną w jej głosie: Nigdy cię nie opuszczę. I nie przestanie pragnąć zasypiać z nią u boku. Jak w te noce duszne, zapierające krtań, kiedy serce zamiera tam nad Adriatykiem, gdzie kiedyś się poznali. I jesienią i zimą w chwilach zwątpienia. Także i teraz. W tym sanatoryjnym miasteczku na stokach Schwarzwaldu. W szumie wściekłym za oknami wiatru, w trzaskaniu o pnie gałęzi, w biciu o szyby deszczu ze śniegiem słyszeć będzie zawsze jej oddech. (...) Między środkami nasennymi a alkoholem, między uderzeniami ostrego bólu w piersi a całkowitym zanikiem czucia, między krzykiem rozpaczy a zobojętnieniem będzie zawsze powtarzał jej imię. W najczarniejszych chwilach. I wiedział, że obojętnie, czy wśród miłosnych zaklęć w obcym i własnym języku, czy w bełkocie słów niepotrzebnych, pustych i bez echa, nigdy nie zabraknie jej dłoni wyciągającej się do jego dłoni, jej głosu odpowiadającego na jego głos. A przecież miał już tę pewność, że to się stanie. Mimo, że nie powiedział jej jeszcze wszystkiego o białej brzezinie, w której zabłądził kiedyś dzieckiem i rozpaczliwie płakał, ani o mokrym, słonym policzku matki, którego dotyk uciszał każdy jego ból, jak już nikt nigdy nie potrafił, ani o derkaczu krzyczącym nad tą rzeką o świcie, nad którą stał dom, gdzie się urodził, i o rozpierającym piersi widoku rozfalowanej na wietrze łąki, o tych ruchliwych, zielonych i płowych na przemian smugach trawy, całe lato biegnących na zachód z tamtego kontynentu, ani o tym, co w niej samej najdroższe, najbardziej okrutne i wieczne, choć już tyle razy opowiadał jej o sobie i o niej, że niejeden raz w swych opowieściach się zaplątał i zapewne powtarzał. Wiedział, że to, co się stanie, stanie się nagle i gwałtownie, i tę scenę przeżywał już wielokrotnie we śnie i na jawie, jak w zwolnionym filmie. A stanie się, mimo że naprawdę nie będzie to jeszcze czas wyznaczony mu przez Boga i los (ale nie mieszajmy w to Boga, pomyślał), ale po prostu tylko dlatego, że nie da się tego ciągnąć dalej i dłużej znosić w pokorze tej całej udręki, szaleństwa, żalu i smutku. I świadom, że nie będzie miał wtedy ani sił, ani odwagi naprawdę z nią się pożegnać, postanowił już teraz błagać w listach o wybaczenie: Miła moja, żeby się z kimś chcieć zestarzeć, trzeba przeżyć z nim nie rok, nie dwa. Nawet pięć, może i dziesięć lat nie starczy. Trzeba za sobą mieć długie lata nie tylko porozumienia ciał, wspólnej pracy, przebijania się do celu, walk, sukcesów, radości, ale i zawodów i klęsk, nie mówiąc już o wspomnieniach. Więc wybacz, nie mamy już czasu...

 

Tak więc chyba czas się pożegnać...pożegnać z marzeniami, złudzeniami i nadzieją(choć ona ponoć zawsze umiera ostatnia)...trzeba pożegnać naiwność...ślepą wiarę w to, że jeszcze może się udać, że coś się zmieni, że nagle wydarzy się coś co obruci wszytsko o 180 stopni...trzeba zaprzestać czekać...przestać czekać na coś co nigdy już nie wróci...zaprzestać szukać...przestać szukać czegoś co nie istnieje...zaprzestać wierzyć...przestać wierzyć w coś czego już nie ma...zerwać tą jednostronną więź...uwolnić się z pułapki, w którą sama siebie uwięziłam...zbyt wiele czasu...zbyt długo...już najwyższy czas zacząć znów żyć...nauczyć się znów żyć...bez kogoś z kim można by to życie dzielić...bez pomocy i wsparcia...żyć samotnie i na własny tylko i wyłącznie rachunek...przestać uciekać...

 

Komentarze

pajusiaa zamurowało mnie..
26/07/2011 13:39:16

Informacje o chocholatecookie


Inni zdjęcia: Kolorowy zawrót głowy judgafKSIĘŻYC sierp 6% i planeta WENUS xavekittyxWakacje juliettka79Na trampolinie nacka89cwaPrzy sobocie po robocie :) halinam2025.07.19 photographymagicschodki elmar;) virgo123Pomnik pychy bluebird11Dobranocka z łabędziem :) halinam