Mój ukochany jest mordercą.
Nie no dobrze, już nie będe.
To był wypadek, a ja czuje się winna.
Jak codzień, Sophie przywitała mnie utęsknionym szczenięcym szczekaniem.
Położyłam ją na trawie by spędzić z nią chwilę. Remigiusz chciał gdzieś jechać, miałam zamiar ją odnieść spowrotem, ale stwierdził że nic jej sie na dworze nie stanie. Jasne, nie stanie, to jeszcze szczeniak, mogłaby wyjść na ulice, wpaść do oczka, wejść pod auto, cokolwiek. No ale dobrze, odniose ją przecież za chwilę.
Wsiadł na motor, i zaczął cofać. Sophie bawiła się z Błażejem. Spojrzałam pod nogi, plama krwi. Przez chwile zastanawiałam się czy Remigiusz przypadkiem nie przejechał mi po nodze. Nie. To była Sophie. W ułamku sekundy, nawet nie wiem jak, podleciała do mnie, a Remek tyłując poprostu na nią najechał. Przypadkiem, nieświadomie, 200kg na małego, bezbronnego, miesięcznego szczeniaka. Patrząc na jej merdający jeszcze ogon.. Krzyknełam na Remka ze łzami w oczach 'zabiłeś mi psa!' i poszłam jak najdalej od tego miejsca. Słyszałam tylko zaniepokojone szczekanie Pucci, matki Sophie, i spanikowałam. (...)