ehh.. znów miałam zacząć ćwiczyć i okres wygrał.. mam nadzieję że chociaż dziś się ogarne.. przecież trening to to co kocham, a teraz nie chce mi się dupy ruszyć.. jak widzicie nawet nic nie napisałam ''bo mi się nie chce żyć'' mam takiego lenia.. sama nie wiem co mi jest..
wszystko już jest ok.. ręce powoli jak u szkielecika :D łydki bez zmian ( później się na nich skupie) pupcia ( muszę się wreszcie przełamać i zacząć robić te cholerne przysiady.. może dodatkowo coś znajdę ) uda ( ugh.. sam tłuszcz, ale zmienię to ) brzuch ( najgorsza część ciała u mnie. muszę zacząć ćwiczyć Mel B <3 i Tiffany :) ) czyczki ( dalej myślę o operacji.. nie czuję się dobrze. nigdy nie czułam. naturalne są według mnie okropne. jakby porównać takie i takie to wygrywają sztuczne.. ehh.. nie wiem sama) ramiona i obojczyki ( są wreszcie takie jak miały być. chude. widać kości. tutaj się sprawdziłam.. Ale to może dzięki grze w siatkę. ) dłonie i stopcie ( zauważyłam, że nawet mi paluszki schudły hihi są takie fajne teraz c: )
jak u Was kochane? ja mimo tego ze z 57,9 zeszłam do 52.0 i nie wykonałam wcześniej postawionego celu czuję się szczęśliwa. K ma racje. musi coś zostać. i ja to tylko ładnie i lekko podkreślę miesniami :D
chudego skarby :*