Cóż...nie zapominajmy, że mieszkam nad morzem.
Piękne było dzisiaj, złe i groźne. Burza, deszcz, wiatr i ciemne niebo.
Kiedy byłam już cała mokra przypomniało mi się, że mam parasol. To wina tego, że wciąż jestem jakieś 50 cm. nad ziemią.
Potem była impreza, cudowne mieszkanie Michała. Na wysokościach z widokiem na całe miasteczko i morze. Cudo.
Dawni znajomi, odzyskałam utraconą część przynależności do ich grupy.
Alkohol.
Szumi, szumi.
Aha, żelbeton nie istnieje. Płakać mi się chcę.
Placebo-English Summer Rain.
Imprezowy tydzień się szykuje ^^