Siądźcie dzieci moje drogie dziś bajeczkę wam opowie...
Rita&Gosia
Czyli rymy bez składu i żadnego ładu xD
R: Co jadasz, że do rymu gadasz?
G: Poziomki jak inne ziomki
R: Po co Gosia do lasu chodzi?
G: O co tyle hałasu, że chodzę do lasu? (po-ziomki)
R: Gosia do lasu chodzi, kto jej dogodzi...
G: dogodzi ten kto lody chłodzi
R: ten kto chłodzi lody jest kością niezgody
G: kością niezgody, cóż to za wywody?
R: Wywody trafne bardzo, ty nimi nie pogardzaj
G: Trafne?! chyba żartujesz! Czy Ty w ogóle wiesz, że rymujesz?
R: Rymy uzależniają i spokoju nie dają
G: nie dają tego, ale podbudowują ego.
R; dość tych rym-gadanek... łi goł tu zaścianek
G: gdzie to się znajduje? tam gdzie są te huje?
R: te huje skinheadzi, wpisdu ich tam siedzi
G: siedzą na werandzie i se palą gandzie
R: na werandzie siedzą gówno Ci powiedzą!
G: jak powiedzą gówno, wtedy staniesz równo
i zapalisz gandzie z nimi, stojąc razem ze wszystkimi
R: przyjmą Cię do grona, będziesz ucieszona
G: ucieszona nie z przyjęcia, lecz z zacnego dziś zajęcia
R: czyli gandzi palenia- nie do pogardzenia!
G: gandzia nie do pogardzenia, bo wzięta z burmistrza ogrodzenia
ogrodzenie z gandzi ma i dlatego tak biega
R: biega sobie poboczem, nikt mu nie podskoczy
G: nikt mu nie podskoczy, bo miał sen proroczy
że jak kaczora walnie, ziele będzie legalnie
R: Zioło legalne będzie, pełno będzie go wszędzie.
ucieszona młodzież cała.. po zioło w kolejce będzie stała
G: Będzie stała i jak my rymowała
R: wiec skonczmy juz wreszcie te rymy,
bo bedziemy tak rymowac do nastepnej zimy
G: Końca rymów nadszedł czas, więc znów sobie idę w las.
R: idę sobie w las, ziomków nadszedł czas.
G: Teraz morał z tej powieści, co się w głowach wam nie zmieści.
Gandzie palmy już od rana będzie biba niesłychana
Z tego więcej jest zabawy niż z najlepszej popijawy.
Żeby nie było wątpliwości byłyśmy całkiem trzeźwie(pod każdym względęm) pisząc to.

Efekt nudy, świąt i dobrego humoru będącego wszędzie i chyba ze wszystkimi.

A zdjęcie robione gdzieś w Austrii w tym roku. Jakieś ruiny zamku chyba w Rax Alpach.