Wczoraj zobaczyłam pierwszze zmiany, nie stop to było dzisiaj. Ale spokojnie, już po wszystkim.
ś: dwie kromki z serkiem topionym
ś II: lód
o: ziemniaki, buraczki, kotlet
p: budyń
k: jabłko + dwa herbatniki, herbatka owocowa
I podjadłam troche tych herbatników! Szlak! Nie potrafię cholera. Dzisiaj w sumie chodziłam 1,30h z przerwą, rower, brzuszki, wymachy i tak dalej. Chce w końcu czuć się normalnie. Nie patrzeć ile to ma kalori, nie bać się że za chwile będe miała wystający brzuch, nie patrzeć na moje grube nogi, uśmiechać się! Tak mi brakuje mojego uśmiechu! Teraz mi zbrzydł. Ogólnie cała twarz wydaje mi się jakąś maską. Tak patrze co wpieprzają moje siostry ... nawet nie wiecie jak mi ślinka leci! W poniedziałek przyjeżdża tata = masa batonów, żelków, cukierków...
Jak można od takich pyszności zgrubnąć?! Mam sobie wszystko odpuścić? Co mnie napadło? Jest tyle normalnych nastolatek, które cieszą się swoim ciałem . Chce być jedną z nich! Tak dzisiaj spojrzałam na gąsienice, taka pulchniutka się toczy po liściu, a za pare dni będzie latać, będzie unoszona przez wiatr...
Mam nadzieję, że nie dożyje następnych wakacji, nie dam rady ... Nie wmawiajcie że mam siłe i motywacje, bo ich nie mam!