poprawka notki.
nie wiem w prawdzie co napisać ale to chyba najlepszy temat na bloga.
heheh...
chyba zdrowy egoizm kończy się właśnie w tym momencie, kiedy zaczyna się racjonalna ocena sytuacji.
oceniam wtem:
na chuj ja robię cokolwiek z tymi pierdolonymi talentami, skoro ludzie i tak maja to w dupie?
to jest ten moment, kiedy daję SOBIE luz.
nie muszę udawać, że to tylko sztuka ani przekonywać nikogo na siłę, że ze mną wszystko w porządku.
nigdy nie było i nie będzie.
mam świadomość tego, że NORMALNI ludzie udają zdrowie psychiczne, żeby nie zostać odrzuconym przez społeczeństwo
w którym niestety muszą żyć albo, żeby społeczeństwo nie olało ich za "słabość"
chcą, żeby ich słowo się liczyło.
kto nie chce?
udajemy spokój i entuzjazm, żeby ludzie nie pomyśleli o nas źle w swoim stylu.
żeby się nas nie bali jako zagrożenia dla własnego czegoś tam.
człowiek w depresji jest męczący nie tylko dla siebie (bo wyobraźcie sobie, że to choroba i boli)
ale dla wszystkich wokół.
zazwyczaj, kiedy usiłujemy podzielić się z kimś swoim najbardziej osobistym...bólem
stajemy się obcy, bo ludzie nie chcą sobie wyobrażać jak to wyglada.
może nie chcą się zarazić taka dożywotnią chorobą.
ale to tylko świadczy o ich fobiach społecznych.
tak więc świadomi tego, że z całym swopim balastem zostaniemy odrzuceni....
upychamy to wszystko głęboko w sobie.
UDAJEMY głupawą radość.
przekonujemy o swojej niebywałej sile psychicznej.
mówimy, że możemy przenosić góry.
ale ludzie, którzy wiedzą jaka jest prawda zawsze traktują nas na dystans. jak dzieci.
czujemy się więc kalekami w tym udającym idealny porządek kraju.
tym, w którym aktualnie się znajdujemy.
przepraszam za porównanie ale czujemy się wręcz jak murzyn wśród rozjuszonego ku klux klanu. :/
różnica jest taka tylko, że to nie biali nas powieszą.
my to w końcu sami zrobimy.
i to właśnie w takim momencie, żebyście nigdy nie doszli do tego dlaczego.
zrozumienie tego wszystkiego mogłoby i z Was zrobić samobójców.
a tak ...z czystym sumieniem nam zawsze ładnie pomagacie...
swoją bezduszną ignorancją, kopaniem nas po mordzie kiedy leżymy
uświadczaniem nas w przekonaniu, że coś z nami nie tak.
tysiąc razy...dzięki...za trzymanie liny.
ale podcierać nam dup juz nie musicie.