ktoś rozlał atrament. czytaj przerzuty ślepymi palcami. zimno wysysa trwogę ze zrostów na skórze. ponure milczące pamiątki. podwodny krzyk gryzący odrętwiałe ostrzeżenia nerwów przed przyszłym głodem. pulsujące ugryzienia wścieklizny. ciała zapominają a ciągle doznają. tak szybko koniec też źle. mówi do mnie tyle rzeczy a jednak głosu nie mają. chcę wrócić tam na to 1207mnp gdzie nie czułem głodu ani czasu. szelest papierków po słodyczach. czasem myśli zbyt przerażone sobą zachłystują się wszystkim i krążą ślepo wokół tracąc kontakt. trzeba było pożegnać psychodeliczną łazienkę małą mi i włóczykija szemme izrael wszystko i wszystkich. po drodze mijamy studio krawieckie' kokon' salon urody 'steakhouse' PRZEPRASZAM.świat trochę zmalał. non stop kręcenie w dusznych pokojach z duszą swoją i cudzą lawirując niezręcznie pomiędzy korytarzami powieszonych ubrań. po takim pecie w mózgowym kwiecie powstają dziury ale zawsze jest vita buerlecytyn czy coś w ten deseń. słowa klucze to a nie chuj z słowami kluczami. pozdro 600