prawda jest taka, że CUDZE CHWALICIE, A SWEGO NIE ZNACIE. Niech będzie na to dowodem niniejszy felieton (a po części także recenzja książki weń wpleciona)
DAWNO, DAWNO TEMU, W ODLEGŁEJ GALAKTYCE...''
słowa te, nieodmiennie kojarzące się z oddalającym się białym tekstem na mrocznym tle Kosmosu są znane chyba każdemu. Ameryka jest ojczyzną największych twórców filmów czy książek, co do tego nie ma wątpliwości. George Lucas i jego saga Gwiezdnych Wojen są tego najlepszym przykładem. Na fali lotów kosmicznych i odkryć, jak grzyby po deszczu, mnożyły się filmy, książki, komiksy traktujące o nieprzebytych międzygalaktycznych przestrzeniach i niesamowitych historiach, które mogą się w nich wydarzyć..
Jeszcze wcześniej, bo przed II wojną światową, Anglik Aldious Huxley napisał fascynującą powieść antyutopijną, "Nowy, wspaniały świat" stwarzając pojęcie fantastyki socjologicznej (autor wyprzedził epokę odkryć z zakresu medycyny i genetyki, całkiem zgodnie z dzisiejszą wiedzą opisując proces klonowania idealnego społeczeństwa). Tak więc mamy USA i Anglię jako zarodki nowych rodzajów gatunku fantasy. Czy wszystko dobre z owych dziedzin powstaje zatem tylko za oceanem, kanałem La Manche czy po prostu gdziekolwiek poza granicami naszego kraju? Okazuje się że nie. Miałem ostatnio farta przypadkowo dorwać się do prawdziwej perełki polskiej literatury fantastycznonaukowej. Owa powieść, zatytułowana "Prawo do powrotu" autorstwa Janusza A. Zajdla została wydana w 1975 roku. Nie będzie tu teraz niewłaściwą refleksja Czytelnika: kurczę, czy może być cokolwiek interesującego (i zgodnego z prawdą!) w polskiej książce o locie w kosmos, zwłaszcza wydanej w połowie l.70, kiedy na całym świecie dopiero wyprawiano pierwsze załogowe loty w kosmos, a ogólna wiedza na temat Tego, Co Nas Otacza dopiero raczkowała? Zwłaszcza, że żelazna kurtyna robiła swoje.. Nic bardziej mylnego. Może i szary obywatel kraju nad Wisłą miał blade pojęcie o kosmonautyce, jednak pewien warszawski fizyk Andrzej Zajdel - na pewno nie. Stworzył on polską fantastykę socjologiczną, często pod kamuflażem przygód w przestrzeni kosmicznej analizował ówczesne systemy i wytykał im błędy. Warto wspomnieć, że jego imieniem uhonorowano jedną z ważniejszych nagród w dziedzinie polskiej literatury fantasy - "Zajdel" rokrocznie trafia w ręce najlepszego, zdaniem czytelników, powieściopisarza fantasy. Wracając do samej fabuły książki, w której wyprawa na odległą gwiazdę Hares, jest jedynie tłem dla ciekawego wątku kryminalnego i ukazania problematyki psychologiczno-społecznej typowej dla takich wypraw: "gdy zamkniesz na małej przestrzeni grupę ludzi skazanych na swoją obecność, niedużo czasu potrzeba, żeby zaczęli się zabijać". Autor, trzymając się koncepcji gatunku, sprawnie, choć miejscami trochę na wyrost żongluje terminami związanymi z astronautyką (wtedy jeszcze były to neologizmy!). Astrolot, którym podróżuje misja na Haresa jest przykładem na to, że Zajdel naprawdę był połapany w tematyce kosmosu i jego eksploracji. Opisał on rozwiązania, które mają szanse już w najbliższej przyszłości sprawdzić się w praktyce, mowa tu np. o hibernacji, która jest jednym z rozwiązań problemu odległych lotów załogowych liczonych w dziesiątkach lat. Książka, której więcej szczegółów nie zamierzam zdradzać, zważając na wątek kryminalny, kończy się swego rodzaju przestrogą dla ludzkości.
Uważam, że naprawdę warto zapoznać się z tą powieścią, gdyż jest dobrym przykładem choćby na to, że całkiem przyzwoite pozycje z gatunku s.f powstawały kawałek już czasu temu na naszym własnym podwórku, a poza tym jeśli Zajdel ukrył coś skrzętnie, zaszyfrował między wierszami "Prawa do powrotu" to Ty, Czytelniku, jako jego rodak masz szansę to odkryć.
Inni zdjęcia: 1490 akcentova323 przezylemsmierc;) patkigdJa patkigd;) patkigd:* patkigdJa patkigdZimowo patkigdJa patkigdW lesie patkigd