Chyba nieco inaczej wyobrażałam sobie moje życie.
Ambicje i dazenie do ich zaspokojenia, to miał być cel.
A teraz? Nie żebym wyzbyła się ich, ale dostrzegam też inne aspekty życia, które w większym lub w mniejszymj stopniu mają wpływ na to co się dzieje wokół mnie.
Niegdyś wszystko było takie.. proste. Przynajmniej dla mnie.
Jak na złość wydaje mi się,że przynoszę pecha wszystkim którzy mnie spotkają.
Narazie nie mam siły tłumaczyć dlaczergo , ale i na to przyjdzie czas.
Wczoraj spotkanie z sąsiadami, co prawda mieszkają obok juz od jakiś dobrych paru miesięcy , ale tak wyszło ,że dopiero wczoraj doszłam do wnioskui,ze wpsadne zapytać co i jak...
Heh jak się okazało wcale nie sa parą, za to dobrymi znajomymi. I mają niesamowite poczucie humoru, który wczoraj wyjątkowo mi się udzielił.
Pozostaje jeszcze kwestia uczuć... strasznie brakuje mi drugiej osoby,która stałaby się częścią mojego świata.
Co prawda jakiś czas temu poznałam interesującego Mężczyznę, nie spodziewałam się,że między nami coś "zaiskrzy". Co prawda nadal nie mam co do tego pewności choćby z tego względu,że nawet jeśli dla mnie może być to początek czegoś pięknego, dla niego niekoniecznie.
Hm myślę,że z czasem będę mogła się o tym przekonać. Najgorsze w tym wszystkim jest to,że panicznie się boję.
Boję się,że znowu ktoś będzie mógł mnie zranić,a tego bym już nie zniosła.
Nie wiem czy mogę zaufać na nowo, pokochać... .
Wiem,że brakuje mi GO.
A co do Obiektu moich zainteresowań, martwię się o Niego, wróci na nie 11 dni, już nie umiem sie doczekać.
Znikam, rodzina daje się we znaki, a szczegółnie młodsze rodzeńtwo, dopiszę coś później.
Chill Out...