wiadomość o mikey'im mnie dzisiaj dobiła. strasznie to przeżywam, dotknęło mnie to bardzo i cały dzień się przejmuję.
z punktu widzenia fanki mcr, życzę mu jak najlepiej, żeby miał ułożone życie i żeby był szczęśliwy, jest członkiem mojego ukochanego zespołu i jest ważny dla mnie tak jak inni. ale z punktu widzenia kobiety, jak sobie wyobrażam co teraz musi czuć alicia... to życzę mu żeby go posrało z sarah. płytkie, trudno. mógł załatwić to inaczej, rozstać się po ludzku i później wprowadzić sarah w życie, a nie tak z dnia na dzień.
cholera. mikey? serio mikey?
nie wierzę, że gerard nie miał nic do powiedzenia, swoje zdanie, myślę, że ma, tylko nic od niego nie wyjdzie poza ich grono. mam nadzieję że zachował się jak porządny starszy brat i chociaż trochę dał do zrozumienia mikey'owi co zrobił. dobra, koniec. to nie jest moja sprawa, nikogo z zewnątrz. mam tylko nadzieję, że jakoś się poukłada, chociaż nie wierzę w to, że będzie tak jak wcześniej. coś się zmieniło, i pewnie jeszcze trochę się zmieni.
poza tą sprawą, myślałam trochę nad samą sobą. co się ze mną stało w czasie tych 10 dni? naprawdę kilka godzin wystarczyło, żeby moje przypuszczenia i tok myślenia się zmieniły? co się stało ze MNĄ?
jakaś część mnie próbuje przejąć kontrolę nad tą większą, zachowującą jeszcze trzeźwe myślenie, chociaż trochę otumanione. nie mogę do tego dopuścić, ooo nie. to byłby za duży błąd.
mam manię, cholera jasna!
http://www.youtube.com/watch?v=OrCJt686CAM
Użytkownik bubbleshooter
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.