kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i bedę długim przedmiotem smutnym
czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
naprawisz co popsuł los okrtuny
często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy- w nich miłość
głupie listy- w nich uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
patrząc w płomień kochanie
myślę co też się stanie
z moim sercem miłości głodnym
a ty nie pozwól przecież
żebym umarł w świecie
który ciemny jest który
ciemny jest i chłodny
Całowałem usta Twoje, całowałem je w ciemności,
w czarnym aksamicie miłosnej nocy...
Całowałem usta Twoje i wyczuwałem wargami czerwień ich...
W białych, gorących oplotach Twoich zamknąłem oczy.
Zamknięte oczy widzą nieskończoność, ogromną, ogromna dal...
Chwile stały się melodią, w rytm której tańczyła purpura i czerń,
niby dwa szale jedwabne, zwiewne, gasnące...
tańczyły daleko, w nieskończoności oczu zamkniętych...