hie hie. Bubuś :)
"Marley i ja" ('Marley & Me') - jaaaa! Miałam ten film na kompie, ale w momencie gdy potrzebowałam wolnego miejsca to go skasowałam, bo stwierdziłam, że i tak byłby nudny. Jaki żal ze mnie.
Miałam przyjemność obejrzeć go ostatnio w tv, ale... tylko ostatnie 20 minut, bo jak zwykle nie ogarnęłam, że leci coś ciekawego (Bozia, weź się kiedyś ogarnij, co?!).
JEDNAKŻE obejrzane 20 minut wystarczyło, by stwierdzić, że ten film jest rewelacyjny. No dobra, nie wiem jaki jest film, ale jakie wywiera emocje! Żaden facet na ekranie nie płakał, nawet dzieciaki jako tako się trzymały, a ja beczałam jak wół. A wszystko dlatego, że tytułowy Marley (uroczy labrador) zamknął oko. No tak, co tu dużo mówić.
Przyjaźń człowieka z psem może być taka, że aż brakuje mi słów (bo mam ubogie słownictwo -.-), ale z pewnością przebija tą człowiek-kot, bo co jak co, ale koty zą niewdzięczne. Ja tu mojemu jajka ze skorupki obieram, wypuszczam na dwór, otwieram drzwi do domu... a on mi zostawia w pokoju 'pachnącą niespodziankę'! Zapytasz 'co?', a ja odpowiem - GÓWNO.