Przez ten tydzień nie wydarzyło się zbyt wiele. Pomimo próśb mamy cały czas przesiedziałam w domu. Złożyłam papiery do nowej szkoły, przyjęli mnie bez szwanku. Za to zaczęła mi się nie podobać sytuacja w domu. Mama paliła jednego papierosa za drugim, wieczorem nigdy jej nie było. Mówiła, że chodzi na ważne spotkania służbowe, ale widziałam po jej oczach, że kłamie. Z Robertem nie rozmawiałam wiele. Zwolnili go z pracy. Od kiedy był bezrobotny, przez cały dzień siedział przed telewizorem z piwem. Był bardzo zamknięty w sobie, troszkę tajemniczy. W sumie dla mnie było to dobrze, nie lubiłam rozmawiać z dopiero co poznanymi ludźmi.
Kiedy nadszedł ten 1 września- czułam się bardzo źle. Obudziłam się o szóstej rano i wykonałam poranną toaletę. Weszłam do kuchni, oczywiście wszyscy jeszcze spali. Chciałam otworzyć lodówkę, gdy usłyszałam dziwne głosy dobiegające z sypialni mamy. Pojękiwania.
-Oh, to tak się spędza poranki w tym domu - mruknęłam do siebie wyraźnie zniesmaczona.
Szybko zrobiłam sobie jajecznicę a potem wymaszerowałam na przystanek. Do szkoły musiałam jechać autobusem, czego okropnie nie lubiłam. Zawsze miejsca zajmowały jakieś starsze panie, jeżdżące bez celu po mieście. Nienawidziłam tego odoru stęchlizny rozprzestrzeniającego się po całej jego szerokości. Na szczęście moja podróż trwała tylko dziesięć minut.
Wysiadłam. Moim oczom ukazał się ogromny, szary budynek, z wieloma dodatkowymi kompleksami. Poczułam jak zaczynają mi się pocić ręce i drżeć nogi, ale weszłam do środka. Parę dni wcześniej byłam już tutaj, żeby się rozeznać co się gdzie znajduje. Apel miał odbyć się w ogromnym hallu na pierwszym piętrze. Gdy się już tam zjawiłam, stanęłam gdzieś w kącie, by bacznie obserwować pozostałych uczniów. Widziałam, że uczą się tu różne subkultury. Nie było mi dane jednak długo się w nich wpatrywać, gdyż zaczął przemawiać pan dyrektor.
- Kochani pierwszoroczniacy, witamy w naszym Liceum Ogólnokształcącym - dyrektor uśmiechnął się do nas po czym kontynuował swoją przemowę.
Po zakończeniu jego bezsensownej paplaniny, udałam się do swojej klasy. Ic, brzmi zachęcająco. Klasa humanistyczna, gdyż wiązałam swoją przyszłość z pisarstwem. Uwielbiałam siadać wieczorem na parapecie w moim dużym pokoju w Kołobrzegu i pisać sobie opowiadania, czy wiersze. Sprawiało mi to dużą frajdę. Często pokazywałam je tacie i był ze mnie bardzo dumny.
Pod drzwiami do klasy zebrał się już całkiem spory tłum ludzi. Usiadłam gdzieś w ostatniej ławce, byle tylko nie przyciągać wzroku moich rówieśników. Wszyscy wyglądali bardzo dziwnie- dziewczyny miały na sobie dużo dodatków, a co drugi chłopak miał długie włosy. W końcu do klasy wszedł nas wychowawca. Był to młody, wysoki, przystojny mężczyzna z dwudniowym zarostem. Wyglądał niesamowicie seksownie. Był ubrany w marynarkę i ciemne dżinsy. Uśmiechnął się do nas zachęcająco.
-Witam. Nazywam się Andrzej Malinowski, od dzisiaj jestem waszym wychowawcą oraz nauczycielem języka polskiego. Jest was dwadzieścia pięć osób, co daje nam całkiem fajną grupę. Mam nadzieję, że będzie wam się podobało w nowej szkole, że będziecie systematycznie uczęszczać na lekcje i zdobywać dobre oceny.
Słuchałam go z zapartym tchem. To, z jaką miłością mówił o przedmiocie, którego uczy niesamowicie mi się spodobało. Mało nauczycieli uczy w szkole z pasji. Po kilkunastu minutach pan Malinowski wypuścił nas z sali.
Wyszłam przed klasę. Obok mnie stały dwie dziewczyny. Blondynka i brunetka. Obydwie przyglądały mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
-Cześć - przywitała się brunetka ze złośliwym uśmieszkiem - Jestem Wiktoria, a to Kinga.
- Milena - burknęłam i od niechcenia podałam im ręce. Nie lubiłam takich ludzi. Chyba w ogóle nie lubiłam ludzi.
- Przystojnego mamy nauczyciela, prawda? W końcu ktoś konkretny!- ucieszyła się Kinga.
Rozmawiały tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Ja co jakiś czas przytakiwałam, choć zupełnie nie wiedziałam o czym dyskutują. Jak dla mnie były to kolejne puste, powierzchowne dziewczyny. W końcu udało mi się jakoś stamtąd ulotnić i pomaszerowałam w stronę przystanku autobusowego.
Usiadłam na ławce. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać smsy z Moniką. Strasznie się za nią stęskniłam. Nie widziałyśmy się tydzień, a czuję się jakby minął rok. Mimo tego, że codziennie rozmawiamy na Skype, to nie jest to samo. Chciałabym wrócić do mojego miasteczka. Dość mam tej sztucznej dziury.
W końcu przyjechał mój rzęch. Oczywiście musiałam stać, bo jak zwykle był przepełniony. Zdenerwowana dojechałam do domu. Zacisnęłam wargi i otworzyłam drzwi do mieszkania. Na kanapie siedział Robert, bezmyślnie gapiąc się w telewizor odpalał papierosa.