Mój kochanek.
Zgodnie z zapowiedziami, restartuję swoje życie. Trochę z własnej woli, trochę przymuszona, ale w ostatecznym rozrachunku chyba wyjdzie mi to na dobre. Rzucam w diabły toksyczne relacje, zostawiam te, które są (a przynajmniej sprawiają takie wrażenie) realne, a także otwieram się na nowe. Całego życia z tą samą dziesiątką ludzi nie spędze chocbym nie wiem jak mocno chciała i próbowała.
Od dziś wykorzystuję również maksymalnie wszystkie 24 godziny dnia. Tak jest - dnia. Póki jest kawa, noc dla mnie nie istnieje. To po prostu dzień, tyle, że jest ciemno :P
Mam nowe priorytety, nowe cele, nowy rozkład tygodnia.
I tak dla zwieńczenia - mam zamiar polubic ten znienawidzony przeze mnie obrzydliwie słodki i lepiący marcepan.
Zbiegło się to z nowym rokiem i wygląda jak te zakichane, znienawidzone przeze mnie postanowienia noworoczne. No ale niech wygląda.
Bo od dziś mam też głęboko w dupie "co inni pomyślą". Bo to inni mają się przejmowac co JA o nich pomyślę.
Nie w drugą stronę.
Przestaję ufac ludziom, zaczynam sobie.
---------------------------------------------
"Bo jak już kiedyś zagryzie mnie pies sąsiadów, to umrę szczęśliwy. Ja pierdolę - to jak od 20 lat ten zasrany pies motywuje mnie do życia, naprawdę nadaje się na książkę"