Chciałam dać jakieś zdjecie klasowe. Lub choć z częścią klasy. I wiecie co? Zdałam sobie sprawę, że nie mam żadnego. Kilka z Est, Moniką, Jigsą, Basią. I tyle. Hm.
Jak powszechnie wiadomo, w dniu 19 czerwca 2009 roku nastąpiło zakończenie roku szkolnego 2008/09. Jak wiadomo mniej powszechnie, zakonczyłam w tym dniu wraz z resztą uczniów klas trzecich, swoją naukę w Gimnazjum nr 2 im. Adama Mickiewicza w Krakowie. Dokładniej rzecz biorąc naukę w klasie o profilu humanistycznym pod patronatem V Liceum Ogólnakształcącego im. Augusta Witkowskiego w Krakowie.
To tyle jeśli chodzi o suche fakty. A teraz weźmy się za to, co ten dzień wniósł w życie uczniów byłej klasy 3E.
Zdecydowanie wolność. Bądź co bądź, dla większosci te 3 lata były katorgą. Jeśli nie z powodu nadmiaru nauki, to z powodu klasowej atmosfery. Oprócz tego... wspomnienia. Lepsze lub gorsze. I choć w moim przypadku dominują gorsze, to jednak trochę tęsknić będę. Nie opowiadajmy bowiem, że nic dobrego się nie działo. Już samo ogólnoklasowe dręczenie pani Mimozy będę wspominać bardzo dobrze. Tak samo jak wycieczkę do Krynicy i ten okres pod koniec 1 klasy, kiedy naprawdę byliśmy w stanie żyć ze sobą w zgodzie.
Tak, to był te dobre wspomnienia. O złych pisałam już nie raz i nie dwa. Więc rozpisywac się ponownie na ten temat nie będę. Bo i po co? I tak już nic nie zmienię.
Szkoda mi tylko jednego. Że się nie pożegnałam. Bo chciałam. Pomimo wszystkich nieporozumień, kłótni, momentami wręcz wojen, sympatii i antypatii. Ale niestety większość wzieła swoje zabawki i inne świadectwa i poszła. Chciałam. Naprawdę. Ale po prostu nie zdążyłam.
Pozostaje mieć nadzieję, że każdy z nas trafi w LO na klasę swoich marzeń. Choć marzenia mało realne, to... marzyć można. Bo tak w zasadzie to czemu nie? Marzyliśmy przychodząc do gimnazjum i choć się nie spełniły, to ten okres kiedy wyobrażaliśmy sobie "jak to będzie" był jednym z najlepszych. Ot co.
Koniec smęcenia, wracam do książki.
No bo w końcu "...jestesmy wolni, możemy iść."